Czy wiara w biblię ma sens... ?

Ateizm, antytrynitaryzm, buddyzm, islam, itd.
betme
Posty: 533
Rejestracja: 06 kwie 2015, 00:59
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: betme » 09 lip 2016, 20:48

fryderyk pisze:
UWAGA, mówię!
Uważam, że świat powstał za sprawą jakiejś niesamowitej przyczyny - roboczo nazywam to Bogiem Prawdziwym, lub Absolutem.
Śmiem sądzić, że ta przyczyna mogła mieć jakiś cel w swoim działaniu.

NIE MAM na to żadnych dowodów.
To są tylko moje luźne przemyślenia i efekt studiowania odkryć w najnowszej fizyce .


Tego sie spodziewałem. Żyjesz w nonsensie. A pytasz o sens Biblii... Mamy w nim Jezusa, to znacznie więcej niż Twój sens Absoluta.
Pytanie od inquisito jest na tyle słuszne, że jeśli nie umiesz opowiedzieć to temat jest do zamknięcia.


Awatar użytkownika
Thor
Posty: 332
Rejestracja: 20 gru 2008, 18:20
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska, Bytom
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Thor » 09 lip 2016, 21:23

Myślę, że Fryderyk zakałapućkał się w metodologii nauk. Brak dowodu obalającego nie jest dowodem prawdziwości. otóż problem polega na tym, że cała nauka bazuje właśnie na podobnym paradygmacie, że jeśli jakaś teoria nie została sfalsyfikowana tzn. nie przedstawiono obserwacji, która nie jest przewidywana przez teorię, to teoria jest w mocy, tzn. uznawana za prawdziwą. a tutaj twierdzi coś innego, że trzeba dowieść przy pomocy innych niezależnych źródeł, aby uznać, że biblia mówi prawdę i że pochodzi od Boga prawdziwego.
generalnie rzecz biorąc dyskusja ta jest jałowa, to takie buksowanie w miejscu.
biblię zaczyna się uznawać za prawdę wtedy gdy ma się bezpośrednią relację z Bogiem, tym bogiem chrześcijańskim. przed taką relacją to jest zazwyczaj tylko taki zabytek kultury, piśmiennictwa, tylko jakaś książka z podaniami z zamierzchłych czasów
pisałem wcześniej jak można zweryfikować, czy Bóg chrześcijan to ten prawdziwy Bóg. wystarczy przejść się tam, do takiej wspólnoty gdzie działa Duch Święty, gdzie ludzie są obdarzeni jego nadnaturalnymi darami i się te dary wizualnie czy nausznie "materializują". ale to jest kwestia owego kredytu zaufania, o którym pisałem wcześniej. Suche intelektualne rozważania niewiele wnoszą.
czy mamy więc dowody poza biblijne, że Biblia pochodzi od Tego Boga, stworzyciela świata? Ja o takim dowodzie zewnętrznym nie słyszałem
o prawdziwości biblii już wypowiedziałem się w jednym z pierwszych tutaj komentarzy, więc nie będę się powtarzać.
wątek dowodów i prawidzowści nauki też jest obszerny i pokazuje, że na dobrą sprawę czasami nauka jest jakby rodzajem wiary. nota bene żaden uczeń w szkole nie domaga się dowodów prawdziwości każdego stwierdzenia, które podaje nauczyciel, tylko przyjmuje to na wiarę, że jest to prawda......


"Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać" (Dzieje 15,10)
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Psrus » 09 lip 2016, 22:01

Myślę, że Fryderyk zakałapućkał się w metodologii nauk. Brak dowodu obalającego nie jest dowodem prawdziwości. otóż problem polega na tym, że cała nauka bazuje właśnie na podobnym paradygmacie, że jeśli jakaś teoria nie została sfalsyfikowana tzn. nie przedstawiono obserwacji, która nie jest przewidywana przez teorię, to teoria jest w mocy, tzn. uznawana za prawdziwą. a tutaj twierdzi coś innego, że trzeba dowieść przy pomocy innych niezależnych źródeł, aby uznać, że biblia mówi prawdę i że pochodzi od Boga prawdziwego.

Nie. Mylisz się.
Podejrzewam że fryderyk jedyne czego oczekuje - i ja - to przedstawienie dowodu na to że Biblia jest wiarygodna w tym co podaje i jej przesłanie jest wiarygodne. Jedyne co wystarczy zrobić to:
- wykazać że historia stworzenia opisana w Biblii miała miejsce, a ewolucja nie, i lepiej tłumaczy fakty niż ewolucja
- wykazać, że biblijny potop miał miejsce i wyjaśnia wszystkie fakty lepiej niż sekularne teorie
- wykazać np. prawdziwość praw dziedziczenia przedstawionych w Księdze Rodzaju 30
i to na podstawie wiarygodnych doniesień i faktów - a nie jakichś sensacji szarlatanów typu Hovind którzy wiedzą i rozumieją zero o nauce i otaczającym świecie a wiedzę czerpią ze źródeł z trzeciej ręki.
Póki co dyskusja wygląda tu tak: Biblia jest prawdziwa bo Biblia tak mówi, a ponieważ Biblia mówi że jest prawdziwa, to jest to dowód że jest prawdziwa, a wszystko inne się myli, a poza tym to nawróć się bo idziesz do piekła.


Awatar użytkownika
Thor
Posty: 332
Rejestracja: 20 gru 2008, 18:20
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska, Bytom
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Thor » 09 lip 2016, 22:35

Psrus zauważ proszę, że;
1. historia ewolucji jest nie do udowodnienia, ponieważ nie byliśmy w przeszłości tak odległej jak 6 mld lat temu i nie mamy żadnych urządzień zdolnych przenieść się w czasie i zobaczyć to, zarejestrować owe procesy ewolucyjne, tak więc dla sceptyka i niewierzącego w zasadzie teoria ewolucji i teoria stworzenia są tożsame, nieudowadnialne na gruncie naukowym tzn. obserwacyjnym; to że jakaś teoria próbuje interpretować istniejące znaleziska i powiązać je między sobą na sposób przyczynowo-skutkowy nie oznacza jeszcze, że jest prawdziwa.

2. mamy znaleziska archeologiczne, które potwierdzają, że był okres, gdy obszary lądu były pod wodą; zauważ że dziś ewolucja to nie to samo co koncept Darwina; dziś w "ewolucję" wprzęga się takie zjawiska jak uderzenie meteorytu, który spowodować miał wyginięcie większości gatunków, rozpad naszego ksieżyca, albo uderzenie innej planety w Ziemię i powstanie księzyca, albo ewolucja skokowa, czyli przez miliony lat gatunek jest stabilny i się nie zmienia, a następnie wciągu dziesięcioleci powstaje nowy totalnie gatunek. To wszystko w zasadzie jest nieudowadnialne, to tylko spekulacje mające jakoś tam wyjaśnić to, co widzimy w skamielinach

3. biblia w Rdz. 30 nie opisuje praw dziedziczenia, ona przedstawia tylko pewne zdarzenie, które może mieć taki sam wydźwięk jak np. miedziany wąż Mojżesza. W każdym razie przynajmniej nie jest to jedyna możliwa interpretacja tego fragmentu
prawa dziedziczenia to skomplikowana materia, w której w grę wchodzi rachunek prawdopodobieństwa a więc pewnego rodzaju losowanie. w dodatku genetycy mówią, że oprócz dziedziczenia genetycznego jest też dziedziczenie epigenetyczne tzn. poprzez wewnętrzne środowisko biochemiczne komórki, są np. doniesienia, że lęk (zachowanie) na jakiś podziec wytworzony u samiczki przenosi się bez uczenia przez naśladownictwo na spłodzone potomstwo po tym fakcie wyuczenia się - w sposób czysto biologiczny - komórkowy. Tak więc sorki, ale to są zjawiska bardziej skomplikowane. Miałem genetykę przez cały jeden rok w szkole, to cosik wiem.

Ja pokazałem coś innego. Że bibię uznaje wierzący za prawdziwą, ponieważ tak Bóg mu objawia informację o biblii, bo wierzący ma bezpośrednią relację z Bogiem. Wiele archeologicznych wykopalisk potwierdza np. chronologię biblijną tą np. odnośnie panowania królów, władców. Czasami bywało tak, że biblia opisywała zjawiska i zdarzenia oraz królestwa, których archeologowie nie znali i kwestionowali przez to biblię, a dopiero po czasie odkryli, że jednak takie królestwo czy król faktycznie istniał bo znaleźli pozabiblijne dowody w postaci inskrypcji na murze. To dość ciekawe, że archeolodzy wolą jakieś nieznane, nie wiadomo przez kogo zrobione inskrypcje, papirusy pogańskie i przyjmują to za prawdę, gdy taki obiekt znajdą, to co tam pisze, ale z góry negują zawsze to, co podaje biblia, choć biblijne zapisy przecież sięgają tysiące lat wstecz. A nikomu z nich przychodzi do głowy, że być może np. biblia i te papirusy pogańskie opisują jakieś legendy a nie fakty rzeczywiste..... Tak to właśnie z nauką wygląda. Ja jako wierzący widzę to jako pewnego rodzaju władanie szatana, który podpowiada niewierzącym w Boga, że wszystko co pogańskie to jest prawda i wszystko co inaczej przedstawia historię dziejów ludzkich niż w Biblii to jest prawda, a biblia to jest gówno prawda, taka pisanina albo fantastyka starożytnych, jak mitologia grecka.

Zdumiewa mnie takie podejście oto, że jeśli cos w biblii wydaje się niewiarygodne, albo wiemy że są pewne warianty słów w jednym miejscu w kilku manuskryptach, to znaczy że cała biblia, każdy fragment i każdy w niej przekaz jest fałszywy, niewiarygodny.
Gdyby tak było, to wystarczyłoby przyłapać Psrusa albo Fryderyka na jednej pomyłce w jednej wypowiedzi z całego życia i stwierdzić "autorytatywnie", że Fryderyk i Psrus nigdy nie istnieli, albo wszystko co mówią jest niewarygodne, nawet to ile mają lat i jak się nazywają, albo gdzie mieszkają, no bo gdzieś tam kiedyś się pomylili w jakiejś sprawie np. że herbatę parzy się nie 10 minut ale 20 minut.... Kapujesz o co mi chodzi?
już raz to pisałem: biblia nie jest podręcznikiem do chemii, biologii czy fizyki. biblia zawiera słowa Boga, ale także słowa ludzi. Tylko nieliczne księgi czy raczej ich fragmenty zostały podyktowane słowo za słowem przez Boga, jak np. Apokalipsa a wniej listy Boga do kościołów.

jest taka bardzo mądra paremia żydowska:

"Cztery bywają rodzaje tych, którzy siedzą przed mędrcami: gąbka i lejek, filtr i sito. Gąbka, bo nasiąka wszystkim. Lejek, bo co weń wleją, to wychodi. Filtr, bo przepuszcza wino, a zostawia osad. A sito, bo odsiewa grubą mąkę, a zostawia najprzedniejszą."
Awot 5,18

obawiam się, że sceptycy biblijni nawet ci wierzacy to takie gąbki, lejki albo filtry. po prostu cokolwiek by w mózg nie wlać, to zostają w nim albo pierdoły nieistotne, albo nadmierne szczegóły które zasłaniają to co najważniejsze, albo nic nie zostaje, wszystko ulatuje.


"Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać" (Dzieje 15,10)
Awatar użytkownika
Dragonar
Posty: 4906
Rejestracja: 10 wrz 2011, 20:04
wyznanie: Kościół Chrześcijan Baptystów
Lokalizacja: Christendom
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Dragonar » 09 lip 2016, 22:37

Thor pisze:chodzi o ten wątek tutaj http://protestanci.info/viewtopic.php?f=56&t=15245

Nie znam tego wątku. Nie czytałem, dlatego się nie wypowiem.

Thor pisze:pojęcie sekta w historii zawsze było pejoratywne, nigdy pozytywne czy neutralne

Zawsze? Niektóre słowniki zdają się definiować to pojęcie neutralnie: LINK. W dodatku w niektórych publikacjach anglojęzycznych (zwykle starszych) spotykam się z terminem sekta, używanym bez negatywnego nacechowania.


Scriptura locuta, Roma finita.

Zapraszam na mojego bloga: Herold Pański.
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Psrus » 09 lip 2016, 22:44

Nie, jednak dyskusja nie ma sensu...


Awatar użytkownika
Thor
Posty: 332
Rejestracja: 20 gru 2008, 18:20
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska, Bytom
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Thor » 09 lip 2016, 22:58

Dragonar, ja mówię po terminie sekta w ujęciu biblijnym i na gruncie chrześcijaństwa. to że słowniki stworzone przez ateistów jakby nie zawierają informacji o pejoratywnym wydźwięku, nie znaczy, że w historii ten wyraz takiego wydźwięku nie miał
popatrz sobie w słownik PWN co pisze np. nt "romans"
albo "sowiecki"
te wyrazy są nacechowane w świadomości społecznej pojerotywnie, a mimo to w słowniku w zasadzie o tym nie ma wzmianki
co więcej wyraz romans znaczy po prostu relację miłosną osób niepoślubionych, a więc np. narzeczonych, a w potocznym rozumieniu oznacza zdradę małżeńską
tak wiec słowniki to taki śliski temat


"Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać" (Dzieje 15,10)
Awatar użytkownika
Thor
Posty: 332
Rejestracja: 20 gru 2008, 18:20
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska, Bytom
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Thor » 09 lip 2016, 23:04

Psrus, a czego oczekiwałeś? Że tobie przytakniemy? Nie widzisz tego, że oczekujesz rzeczy niemożliwych do zrobienia? A teza twoja i Fryderyka jest taka - skoro biblia nie pokrywa się z współczesną nauką w jednym swym miejscu, to znaczy, że jest niewiarygodna w całości swego przekazu. Problem, który moi przedmówcy wyłuszczyli jest taki, że to, co dziś nauka pokazuje jako "prawdę" w przysżłości może zostać sfalsyfikowane przez nią samą i być nieprawdą i w oparciu o tak niepewne i zmienne kryterium prawdy ocenia się biblię i mówi, że zapisy w niej zawarte są fałszywe, a wiec cała ona jest fałszywa.

ja pokazałem tobie, że takie rozumowanie jest strasznie naciągane i cierpi na niedostatki


"Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać" (Dzieje 15,10)
Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Psrus » 09 lip 2016, 23:32

Psrus, a czego oczekiwałeś? Że tobie przytakniemy?

Nie, że podasz fakty. Zamiast tego podałeś arbitralne generalizacje, że przecież "wszystko może się mylić" i "nic nie jest do udowodnienia".
(poza tym, że Biblia jest prawdziwa, to potraficie udowodnić bez dowodu)


betme
Posty: 533
Rejestracja: 06 kwie 2015, 00:59
wyznanie: nie chce podawać
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: betme » 10 lip 2016, 00:28

Psrus, Ty na prawdę jesteś ewangelikiem?


Awatar użytkownika
Thor
Posty: 332
Rejestracja: 20 gru 2008, 18:20
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: Polska, Bytom
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Thor » 10 lip 2016, 00:54

ja wskazałem troszkę na inne problemy; takie że porównywanie zapisów biblijnych do nauczania nauki, a która ta ostatnia ma być jakimś wzorcem uniwersalnej i niezmiennej prawdy jest słabym rozwiązaniem. Kiedy wreszcie ty i fryderyk pogodzicie się, że cała nasza ludzka wiedza obarczona jest dużą dozą niepewności? a wyszukacie absolutnych "dowodów"
przecież nawet owe dowody postrzega i rejestruje się w oparciu czy też przez pryzmat określonych założeń i teorii. Nie wierzysz?

oto przykład z książki do metodologii nauk:
na stole stoi szklana wypełniona do połowy cieczą
i teraz badacz w zależności od modelu jaki przyjmie stwierdza następujące fakty:
szklana jest w całości pusta (ponieważ oczekiwał badacz znalezienia w środku metalu np. rtęci, a znalazł wodę)
szklana jest w połowie pusta (bo badacz oczekiwał zepłnienia jej w 100% i w ten sposób formułuje obserwację)
szklanka jest w połowie pełna (bo badacz przyjął, że jedynym wypełnieniem możliwym jest ciecz)
szklanka jest w całości pełna (bo badacz uznał, że gazy i ciecze to płyny, a płyn wypełnia całą szklankę)
inny badacz stwierdził, że szklanka oprócz wody zawiera drobny piasek, więc szklana jest zapełniona do połowy piaskiem i wodą, a drugą połowę zajmuje powietrze

czy rozumiesz teraz w czym jest problem? w zależności jakie kryteria obserwacyjne przyjmiesz takie wnioski z obserwacji tego samego obiektu uzyskasz.
gdy nie szukasz cechy danego obiektu, to jej nawet możesz nie zarejestrować
a tu przecież została opisana zwykła czynność - "stwierdzenie <<faktu>>"
a gdzie tam dopiero interpretacja faktów i budowanie ich wzajemnych relacji!

Ponieważ teorie się zmieniają, to i zdania obserwacyjne dotyczące tego samego obiektu również się zmieniają. Jak więc w takich warunkach formułować "dowody" dotyczące rzeczy absolutnych, o które prosisz?

nie przedstawię ci dowodów naukowych, że "świat został stworzony w 7 dni", że "był potop na całym globie", "że istniał gadający osioł", że "istniał leczący miedziany wąż", "że Chrystus chodził po wodzie", "że Łazarz został wskrzeszony". Choćby dlatego, że nie mogę się cofnąć w czasie i z kamerą zarejestrować tych zdarzeń by ci pokazać. A nawet gdybym potrafił to, to byś mi nie uwierzył i tak, bo byś to uznał, za zaaranżowaną scenkę z aktorami albo animację komputerową.

I co z tym fantem zrobisz? Czy w związku z zaistniałą sytuacją uznasz, że biblia nie oparta jest na dowodach naukowych i jest przez to niewiarygodna? A wiesz co znaczy słowo wiarygodny? taki który jest godny wiary! A wiara to przekonanie do czegoś przyjęte bez dowodu. I to jest sedno problemu. Dla ciebie coś jest wiarygodne tylko wtedy, gdy jest zgodne z nauką, mimo że owa nauka nie daje ostatecznych i pewnych w 100% odpowiedzi i co gorsza, wiemy że jest w dużym stopniu pod władaniem i kierownictwem szatana. Popatrz łatwiej wam uwierzyć w to, że wylewając atrament na papier przez przypadkowe ruchy ułoży się on w czytelny zapis powieści Pana Tadeusza (takie jest właśnie prawdopodobieństwo procesu ewolucji od komórki do organizmów typu słoń czy człowiek), niż uwierzyć, że był ktoś inteligentny i tą powieśc napisał, a cały świat, to wszystko zaprojektował i zrobił.

To jest wasz wybór. Na szczęście zbawienie nie zalezy od tego, czy wierzysz w stworzenie, czy ewolucję, bo zależy od tego czy uznajesz Chrystusa za swego zbawiciela i Pana.

Zadajcie sobie proste pytania.
Czy jest prawdą, że człowiek to tylko zlepek atomów?
Jeśli jest to prawdą, to czy jest prawdą, że myśli i uczucia, to subiektywnie odczuwany stan procesów chemiczno-elektrycznych bezdusznych atomów?
jeśli jest to prawdą, to oznacza to, że wasze wypowiedzi nie są niczym więcej jak bezładnym u bez zbaczenia zaburzeniem ciśnienia w powietrzu wywołanym przez atomy, wasze myśli to złudzenie powstałe w wyniku reakcji elektrochemicznych w neuronach. One nic nie znaczą, nie znaczą więcej niż piasek leżący na pustyni i targany wiatrem. Logika w tym układzie to ułuda biomachiny przekonanej że myśli, choć tak na prawdę tylko wykonuje procesy biochemiczne.... Nie znaczą nic przykazania, nie znaczą nic "prawa". każdego można zabić, także was, bo jesteście tylko zlepkiem atomów, który można spożytkować na ogrzanie kominka.
Czy zgadasz się z takim podejściem do sprawy? Widzisz do czego czysty materializm prowadzi?


"Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać" (Dzieje 15,10)
Awatar użytkownika
Dragonar
Posty: 4906
Rejestracja: 10 wrz 2011, 20:04
wyznanie: Kościół Chrześcijan Baptystów
Lokalizacja: Christendom
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Dragonar » 10 lip 2016, 02:11

Thor -
Thor pisze:Dragonar, ja mówię po terminie sekta w ujęciu biblijnym i na gruncie chrześcijaństwa. to że słowniki stworzone przez ateistów jakby nie zawierają informacji o pejoratywnym wydźwięku, nie znaczy, że w historii ten wyraz takiego wydźwięku nie miał
popatrz sobie w słownik PWN co pisze np. nt "romans"
albo "sowiecki"
te wyrazy są nacechowane w świadomości społecznej pojerotywnie, a mimo to w słowniku w zasadzie o tym nie ma wzmianki
co więcej wyraz romans znaczy po prostu relację miłosną osób niepoślubionych, a więc np. narzeczonych, a w potocznym rozumieniu oznacza zdradę małżeńską
tak wiec słowniki to taki śliski temat

Rozumiem... Ale dlaczego ateistom ma zależeć na tym, by dowodzić neutralności pojęcia sekta?

Psrus -
Psrus pisze:Zamiast tego podałeś arbitralne generalizacje, że przecież "wszystko może się mylić" i "nic nie jest do udowodnienia".

W zasadzie racja, polegając jedynie na rozumie, zwątpić można właściwie we wszystko i niczego nie można dowieść w ścisłym rozumieniu słowa dowód.


Scriptura locuta, Roma finita.

Zapraszam na mojego bloga: Herold Pański.
jj
Posty: 8277
Rejestracja: 11 sty 2008, 10:17
wyznanie: Kościół Wolnych Chrześcijan
Lokalizacja: zagranica
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: jj » 10 lip 2016, 09:08

Thor pisze:Psrus, a czego oczekiwałeś? Że tobie przytakniemy? Nie widzisz tego, że oczekujesz rzeczy niemożliwych do zrobienia? A teza twoja i Fryderyka jest taka - skoro biblia nie pokrywa się z współczesną nauką w jednym swym miejscu, to znaczy, że jest niewiarygodna w całości swego przekazu.


Problem jest taki, ze fundamenty wspolczesnej nauki stoja na bagnie fantazji i nie da sie do niej odniesc zadnego faktu, bo to, co dzisiaj jest pewnikiem, jutro nim nie bedzie:

http://wyborcza.pl/1,75400,15337178,Ste ... ie_ma.html

Nie tak dawno historrycy zaprzeczali istneniu biblijnej Niniwy... az do czasu jej odkrycia. Dzisiaj, zadem maukowiec przy zdrowch zmyslach nie zaneguje istnienia tego miasta, wiec spieraja sie o jego wielkosc. :)
Podobnie bylo z Jonaszem w brzuchu wielkiej ryby. Wysmiewano opowiesc... az do czasu, kiedy wylowiono zywego marynarza z wnetrznosci wieloryba po kilku dniach.
Podobnie jest z kulistoscia ziemi, ksztaltem wszechswiata, dinozaurami, potopem, zmartwychwstaniem i wieu innymi biblijnymi faktami, z ktorymi nauka walczy... az do czasu ich odkrycia... a pozniej juz tylko milczy.


kontousunięte1
Posty: 8825
Rejestracja: 07 kwie 2011, 16:43
wyznanie: Brak_denominacji
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: kontousunięte1 » 10 lip 2016, 09:53

Wkleję, bardziej ku pamięci i ku zastanowieniu dla tych, którzy uparcie twierdzą "Boga nie ma".
"Mirosław Hermaszewski to pierwszy i jedyny Polak, który był w kosmosie. W wywiadzie dla nto.pl powiedział tak:
"Nie znam nikogo, kto był wierzący i wrócił stamtąd ateistą, ale znam takich, co polecieli w kosmos jako niewierzący, a wrócili z wiarą. Mam tu na myśli głównie kolegów ze Wschodu. Właściwie 95 procent radzieckich kosmonautów nawróciło się".
Oraz:
"Jak się na to patrzy z bliska, ma się wtedy wrażenie... Co ja mówię, ma się pewność, że musi być ktoś, kto kręci tą wielką korbą."

Podobnie wypowiadają się inni ludzie, którzy byli w kosmosie.
Frank Borman, pierwszy człowiek, który okrążył Księżyc (w 1965 roku) powiedział:
"Miałem przemożne wrażenie, że była tam siła wspanialsza niż ktokolwiek z nas; że był tam Bóg; że tam rzeczywiście miał miejsce początek".

John Glenn (w 1962 r. wykonał pierwszy w historii lot orbitalny):
"Spojrzeć na ten rodzaj stworzenia i nie uwierzyć w Boga to według mnie rzecz niemożliwa".

James Irwin (w 1971 r. wylądował na Księżycu) tak opisał swoje przeżycia:
"Poczułem moc Boga. Poczułem to w sposób, jakiego nie czułem nigdy wcześniej."
To doświadczenie wpłynęło na niego tak bardzo, że niedługo po powrocie został pastorem.

"Gdy patrzę na niebo,
dzieło Twoich palców,
na księżyc i na gwiazdy,
które uczyniłeś,
(wtedy pytam):
kimże jest człowiek, że o nim pamiętasz,
kim syn człowieka, że Cię tak obchodzi?"
Ps 8:4-5
===========


Awatar użytkownika
Psrus
Posty: 4052
Rejestracja: 11 paź 2008, 17:34
wyznanie: Kościół Ewangelicko-Augsburski
Gender: Male
Kontaktowanie:

Re: Czy wiara w biblię ma sens... ?

Postautor: Psrus » 10 lip 2016, 10:20

Nie tak dawno historrycy zaprzeczali istneniu biblijnej Niniwy... az do czasu jej odkrycia.

Czyli nauka stoi na bagnie fantazji i nie można jej ufać mimo że jej metodologia opiera się na dowodach, ale Biblii nie da się udowodnić, co więcej, często jest sprzeczna z dowodami, ale... jej trzeba ufać. Przykład Niniwy nic nie znaczy, równie dobrze mogę mnożyć takie przypadki w odniesieniu do wiarygodności nauki, na przykład: kiedyś naukowcy zaprzeczali że wszechświat miałby się rozszerzać, i uważali że jest w stanie statycznym, mimo że teoria względności Einstaina przewidywała inaczej, nawet Einstein wprowadził z tego powodu sztuczną stałą kosmologiczną by pogodzić teorię względności z modelem statycznego wszechświata aż tu nagle - okazało się że wszechświat rzeczywiście się rozszerza! Nauka zweryfikowała się po raz kolejny!

oto przykład z książki do metodologii nauk:

Raczej przykład "z d*py". :(



Wróć do „Polemiki z innymi religiami i filozofiami”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości