Absolutna wystarczalność Chrystusa

Dział niepolemiczny.
Miejsce dla budujących artykułów lub własnych przemyśleń ukazujących stanowisko teologiczne. Tylko dla protestantów.
Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Absolutna wystarczalność Chrystusa

Postautor: chrześcijanin » 12 lip 2009, 15:23

Absolutna wystarczalność Chrystusa

C. H. Mackintosh

"[...] wszystko to co, mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego ... wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, ... żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci" Filipian 3:7-10

•Część I - Dzieło Pana Jezusa Chrystusa: Odpoczynek sumienia

•Część II - Usprawiedliwienie i wyzwolenie z grzechu

•Część III - Nieustające wstawiennictwo Pana Jezusa

•Część IV - Pan Jezus Chrystus jedynym obiektem zainteresowania serca

•Część V - Jedynie Pan Jezus Chrystus i Jego nauka




Część I

Gdy ostatecznie człowiek osiągnie stan, w którym uzmysłowi sobie realia swego położenia przed obliczem Bożym: głębię upadku, winy i nędzy, całkowite i beznadziejne bankructwo, wówczas nie będzie mógł spocząć, dopóki Duch Święty nie objawi jego sercu pełnego Chrystusa, zadowalającego całkowicie. Oto Boże rozwiązanie, jedyna możliwa odpowiedź na nasz stan zupełnej ruiny. Jest to prawda prosta lecz najważniejsza. Jest faktem, że im głębiej czytelnik ją przyswoi, tym lepiej mu ona posłuży. Tajemnica prawdziwego pokoju tkwi bowiem w dotarciu do centrum winnego, zrujnowanego, bezradnego, naszego nędznego JA i odnalezienie w pełni zadowalającego Chrystusa, jako Boże zaspokojenie najgłębszych potrzeb. To stanowi rzeczywiste odpocznienie, nie podlegające zakłóceniu.

Owszem, może pojawić się smutek, ucisk, konflikt, udręka duszy, tęsknoty, ciężar wielorakich pokus, doświadczeń i prób; lecz gdy Bóg – Duch Święty sprawi, że człowiek ujrzy własne dno i spocznie w pełni na Chrystusie, zapanuje pokój, którego nic nie będzie mogło przerwać.

Niespokojny stan wielu spośród drogiego ludu Bożego jest wynikiem nieprzyjęcia do serca pełni Chrystusa jako zaopatrzenia dla nich od samego Boga. Bez wątpienia, ten smutny i bolesny stan może być wywołany także dodatkowymi przyczynami, takimi jak: legalizm, ludzka tradycja, niezdrowe sumienie, serce sobą zaabsorbowane, błędna doktryna, ukryta tęsknota za tym światem, niewielkie choćby zastrzeżenia co do praw Bożych, Chrystusa i wieczności. Cokolwiek by to nie było, niemal w każdym przypadku brak pokoju, tak częsty wśród ludu Bożego, wywołany jest przeoczeniem tego, co Bóg dla nas sprawił w Chrystusie na wieczność i niedowierzaniem w to, co powiedział.

Drogi czytelniku, na kartach Pisma Świętego znajdziesz zapewnienie, że w Chrystusie przygotowane jest dla ciebie absolutnie wszystko, co jest ci potrzebne by zaspokoić twoje sumienie, pragnienia twego serca czy też pilne potrzeby, jakie mogą pojawić się w twoim życiu. Dzięki Bożej łasce możemy wiedzieć, że dzieło Chrystusa jest jedynym sprawcą odpoczynku sumienia, Jego Osoba jedynym godnym obiektem pragnień serca, zaś Jego Słowo jedynym przewodnikiem w pielgrzymce życia. Zatem przyjrzyjmy się najpierw dziełu Chrystusa jako sprawcy odpoczynku sumienia.

Dzieło Pana Jezusa: Odpoczynek Sumienia

W rozważaniu tego ważnego tematu dwie rzeczy przykuwają naszą uwagę: po pierwsze, co Chrystus uczynił dla nas, a po drugie, co Chrystus obecnie czyni dla nas. W pierwszym wypadku mamy do czynienia z pojednaniem. W drugim — ze wstawiennictwem. On umarł za nas na krzyżu, On żyje dla nas na tronie. W swej odkupieńczej śmierci wyszedł On naprzeciw naszej całej grzesznej kondycji. Poniósł nasze grzechy i zgładził je na zawsze. Został oskarżony wszystkimi grzechami tych z nas, którzy wierzą w Jego imię. „A Pan (Jahweh) włożył nań nieprawość wszystkich nas”. (Izajasza 53) Oraz ponownie: „Gdyż i Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywieść do Boga". (1 Piotra 3:18) Wspaniała i wiecznie ważna dla spragnionej duszy prawda ta jest podstawą i fundamentem istoty chrześcijaństwa. Nie jest możliwe, aby którakolwiek naprawdę przebudzona dusza czy też duchowo oświecone sumienie, mogły cieszyć się darem Bożego pokoju zanim nie uchwycą się tej bezcennej prawdy prostą wiarą. Muszę wiedzieć na podstawie Boskiego autorytetu, że wszystkie moje grzechy zostały na zawsze usunięte sprzed Jego oblicza, że zgładził je On w sposób zgodny z wymaganiami Swego tronu i wszelkimi atrybutami Swojej natury oraz to, że gładząc je uwielbił się w sposób daleko wyższy i wspanialszy, niż gdyby miał mnie za nie zesłać na wieki do piekła.

Tak, On Sam tego dokonał. W tym tkwi sedno całej sprawy. Bóg położył nasze grzechy na Jezusa Chrystusa i mówi nam o tym w Słowie Swoim, abyśmy wiedzieli o tym na podstawie Jego własnego autorytetu, który nie może kłamać. Bóg to zaplanował; Bóg to wykonał; Bóg o tym mówi. Wszystko to jest od Niego, od początku do końca, a my mamy spocząć w tym jak małe dzieci. Skąd wiem, że Pan Jezus Chrystus poniósł moje grzechy na Swoim ciele na krzyż? Na podstawie tego samego autorytetu, który mówi mi, że miałem grzechy, które mnie obciążyły. To sam Bóg w Swojej cudownej i nieporównywalnej miłości zapewnia mnie, nędznego i podłego grzesznika, winnego i zasługującego na piekło, że On Sam zajął się sprawą moich grzechów oraz gładząc je zebrał obfite żniwo chwały Swego wiecznego Imienia w obecności całego wszechświata i wszystkich inteligentnych stworzeń. To właśnie żywa wiara w to wspaniałe dzieło przynosi spokój sumienia.

Skoro Bóg zadowolił Się zgładzeniem moich grzechów, tym bardziej ja mogę być tym usatysfakcjonowany. Wiem, że jestem grzesznikiem — może nawet największym. Wiem, że grzechy moje są liczniejsze niż włosy na mej głowie, czarniejsze od nocy, jak samo piekło. Wiem, że przez każdy z tych grzechów, nawet najmniejszy, zasługuję na wieczne potępienie w płomieniach piekielnych. Wiem, bo Słowo Boże mówi mi, że najmniejsza plamka grzechu nie może ostać się w Jego obecności, toteż nie było żadnej alternatywy jak tylko wieczna separacja od Boga. Wiem to wszystko na podstawie jasnego i niekwestionowanego autorytetu Słowa, które odwiecznie jest zapieczętowane w niebie.

Lecz co za wspaniała tajemnica krzyża! — cudowne misterium odkupieńczej miłości. Oto widzę Samego Boga biorącego moje grzechy, te czarne i ohydne, wszystkie jakie zobaczył i jak je ocenił. Widzę jak złożył je na głowie mojego błogosławionego Zastępcy i rozprawił Się z Nim za nie. Widzę kłębiące się chmury sprawiedliwego gniewu Bożego przeciwko moim grzechom, gniewu, który trawiłby moje ciało i duszę na wieki w piekle, gdy tymczasem skupiły się one nad Synem Człowieczym, Który stanął tam za mnie, zastąpił mnie przed Bogiem i poniósł wszystko to, co mi się należało. Bóg Ojciec postąpił z Nim tak, jak słusznie powinien był postąpić ze mną.

Widzę nienaruszalną sprawiedliwość, świętość i prawość rozprawiające się jawnie z moimi grzechami raz na zawsze. Nie przemknie ani jeden! Nic się nie ukryje, czy zostanie pominięte, prześlizgnie jako nieważne. To nie jest możliwe, skoro Bóg wziął sprawę w Swoje ręce. Chodzi tu o Jego chwałę, Jego nieskazitelną świętość, odwieczny majestat oraz wzniosłe wymogi Jego władzy. Wszystko to musiało zostać zaspokojone w sposób przysparzający chwały Bogu w obecności aniołów, ludzi i demonów. Mógł On posłać mnie do piekła, według prawa, sprawiedliwie posłać mnie do piekła za moje grzechy. Na nic innego nie zasługiwałem. Cała moja moralna istota w swej głębi zasługuje na to, nie ma innego osądu. Nie mam ani słowa na własne usprawiedliwienie, choćby dla jednej grzesznej myśli, nie mówiąc już o całym życiu zbrukanym grzechem, od początku do końca, życiu w rozmyślnym grzechu aroganckiego buntu.

Inni mogą próbować kwestionować sprawiedliwość wiecznej kary za życie w grzechu brakiem proporcji między paroma laty złych czynów a wieczną męką jeziora ognistego. Mogą tak argumentować, lecz osobiście wierzę i bez wahania wyznaję, że za jeden mój grzech wobec Istoty takiej jak Bóg, Którego widzę na krzyżu, w pełni zasłużyłem na wieczne potępienie w piekle.

Nie piszę tego jako teolog; gdybym nim był, bez trudu przytoczyłbym cytaty z Pisma Świętego nieodparcie dowodzące istnienia takiego wiecznego potępienia. Lecz nie, piszę jako ktoś, kogo Bóg nauczył rozumieć, jaka jest sprawiedliwa cena grzechu: jest nią i nie może być nic innego, jak — powtarzam świadomie i z pełną rozwagą — tylko wieczne odseparowanie grzesznika od obecności Boga i Baranka — czyli wieczna męka w jeziorze płonącym ogniem i siarką.

Lecz Bogu niech będą dzięki! Zamiast potępienia nas w piekle za nasze grzechy, Bóg posłał Swego Jedynego Syna, aby się stał ofiarą przebłagalną za te grzechy. Tak więc w cudownym, ujawnionym nam planie odkupienia, widzimy świętego Boga rozprawiającego się z naszymi grzechami przez wykonanie wyroku kary za nie na Osobie Swego Umiłowanego, Wiecznego i Współistotnego Syna. A celem takiego rozprawienia się z naszymi grzechami było zalanie naszych serc oceanem Jego miłości. „Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz On nas umiłował i posłał Syna Swojego jako ubłaganie za grzechy nasze.” (1 Jana 4:10).

Teraz sumienie nasze może doświadczyć pokoju, jeśli tylko uchwyci się tej prawdy prostą wiarą. Jakże to możliwe aby ktoś, kto wierzy, że Bóg rozprawił się z jego grzechami, nie miał pokoju? Skoro Bóg mówi nam: „A grzechów ich i nieprawości nie wspomnę więcej”, cóż więcej potrzeba sumieniu by osiągnąć pokój? Jeżeli Bóg zapewnia mnie, że wszystkie moje grzechy są zmazane jak gęsta chmura, zarzucone w tył, na wieki usunięte sprzed Jego oblicza, to czyż nie wystarczy to by mieć pokój? Jeśli ukazuje mi On Zbawiciela, Który poniósł moje grzechy na krzyż, a obecnie ukoronowany zasiada po prawicy Majestatu w niebie, to czy dusza moja nie powinna doświadczyć doskonałego pokoju jeżeli chodzi o sprawę moich grzechów? Z całą pewnością powinna!

Chcę zapytać — jako kto dostąpił Chrystus miejsca na tronie Bożym? Czy jako Bóg ponad wszystkim, błogosławiony na wieki? Nie; On zawsze Nim jest. Czy jako Odwieczny Syn Ojca? Nie; On zawsze jest Nim na łonie Ojca — wiecznym źródłem niewysłowionej radości. Czy też jako nieskazitelnie czysty, święty i doskonały Człowiek, którego naturze absolutnie obcy jest jakikolwiek grzech? Też nie; na tej podstawie i z tym charakterem mógłby w każdej chwili, między żłóbkiem a krzyżem, zająć miejsce po prawicy Bożej. A więc jak to się stało? Wieczna chwała Bogu wszelkiej łaski! On zajął tron chwały jako Ten, który przez własną śmierć dokonał chwalebnego dzieła odkupienia, został obarczony pełnym ciężarem naszych grzechów, Który doskonale zadośćuczynił wymogom sprawiedliwego tronu, na którym obecnie zasiada.

Właśnie tego, drogi czytelniku, musisz się uchwycić. Uwolni to twoje serce i uspokoi sumienie. Nie możemy spoglądać wiarą na Syna Człowieczego przybitego do krzyża, a obecnie ukoronowanego na tronie i nie mieć pokoju z Bogiem. Pan Jezus Chrystus, wziąwszy na Siebie nasze grzechy i należny za nie wyrok, nie mógłby znaleźć się tam gdzie jest obecnie, gdyby choć jeden grzech pozostał niezapłacony. Dostrzec dźwigającego grzechy ukoronowanego chwałą to jednocześnie uzmysłowić sobie, że nasze grzechy na zawsze zniknęły sprzed Bożej obecności. Gdzie się podziały? Zostały wszystkie zmazane. Skąd o tym wiemy? Ten, który wziął je na Siebie, przeszedł w niebie na najwyższy szczyt chwały. Wieczna sprawiedliwość uwieńczyła Jego błogosławioną skroń diademem chwały jako Wykonawcę naszego odkupienia, Tragarza naszych grzechów, dowodząc ponad wszelką wątpliwość, że grzechy nasze zostały na zawsze usunięte sprzed Bożych oczu. Chrystus ukoronowany i czyste sumienie są — w błogosławionej ekonomii łaski — nierozłącznie powiązane. Cudowny to fakt! A więc wznieśmy Odkupicielowi pochwalny hymn wdzięczności z całej naszej wykupionej siły za okazaną nam miłość.

Spójrzmy także, jak ta wspaniała i pocieszająca prawda ukazana jest w Piśmie Świętym. W Liście do Rzymian 3 rozdział 21 wiersz czytamy: „Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy. I to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. I są usprawiedliwieni darmo z łaski Jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew Jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był Sprawiedliwym i Usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa.”

Ponownie, w Liście do Rzymian 4, apostoł mówiąc o wierze Abrahama, która poczytana mu została za sprawiedliwość, dodaje: „A nie napisano tego, że mu poczytano tylko ze względu na niego, ale ze względu na nas, którym ma to być poczytane i którzy wierzymy w Tego, który wzbudził Jezusa, Pana naszego, z martwych, który został wydany za grzechy nasze i wzbudzony z martwych dla usprawiedliwienia naszego.” Oto mamy Boga przedstawionego naszym duszom jako Tego, który wzbudził z martwych Dźwigającego nasze grzechy. Dlaczego to uczynił? Dlatego, że Ten, który był wydany za nasze przewinienia, doskonale uwielbił Boga w sprawie naszych przewinień i oddalił je na zawsze. Bóg nie tylko posłał Swego Jedynego Syna na świat, ale starł Go dla naszych nieprawości i wzbudził z martwych po to, abyśmy wiedzieli i wierzyli, że nasze nieprawości zostały zgładzone w sposób, który zapewni Bogu nieskończoną i wieczną chwałę. Wieczna chwała i hołd Imieniu Jego!

Lecz oto mamy także Ojcowskie świadectwo w sprawie tej fundamentalnej i wspaniałej prawdy. W liście do Hebrajczyków rozdział 1 czytamy następujące, poruszające duszę słowa: „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio u kresu tych dni, przemówił do nas w Synu, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On jest odblaskiem chwały i odbiciem Jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem Swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechu, (przez Siebie Samego) zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach.” Pan nasz Jezus Chrystus, błogosławione imię Jego, nie zasiadłby na tronie Bożym zanim by nie zgładził wszystkich naszych grzechów w ofierze Swojej na krzyżu. Stąd zmartwychwstały Chrystus po prawicy Bożej jest nieodpartym dowodem na to, że wszystkie nasze grzechy zostały zgładzone. Jezus nie mógłby znaleźć się tam gdzie jest, gdyby pozostał choć jeden grzech nie zgładzony. Bóg wzbudził z martwych Tego samego Syna Człowieczego, Zbawiciela, na którym On Sam położył pełne brzemię naszych grzechów. Wszystko więc jest ostatecznie ustalone i załatwione na wieki. Tak, jak u Jezusa, tak i nawet u najsłabszego z wierzących w Niego nie jest możliwe aby pozostał jakikolwiek grzech nie zgładzony. Wspaniale móc to powiedzieć jako niewzruszoną prawdę Bożą, wielokrotnie potwierdzoną w Piśmie Świętym. Dusza, która wierzy w nią, posiada pokój, którego świat nie może ani dać, ani odebrać.

CZĘŚĆ II

Usprawiedliwienie i Wyzwolenie z Grzechu

Jak dotąd, zajmowaliśmy się aspektem dzieła Chrystusa, dotyczącym sprawy przebaczenia grzechów. Mam nadzieję, że w tej sprawie czytelnik uzyskał przejrzysty i jasny obraz. Jest to błogosławiony przywilej, pod warunkiem, że czytelnik uchwyci się Bożego Słowa oznajmiającego, że „Chrystus raz cierpiał za grzechy; sprawiedliwy za niesprawiedliwych aby nas przywieść do Boga" (1 Piotra 3:18).

Skoro Chrystus cierpiał za nasze grzechy, czyż nie mamy zaznać błogosławieństwa wiecznego uwolnienia od brzemienia naszych grzechów? Czy też może według zamysłu serca Bożego ten, za którego Chrystus cierpiał, ma pozostać w nieustającym zniewoleniu, spętany i skrępowany łańcuchami swego grzechu, wzdychający bez przerwy dniem i nocą pod nieznośnym ciężarem swych win?

Jaka jest prawda? Co dla chrześcijanina uczynił Chrystus? Czy jest możliwe by, mając zgładzone przez Chrystusa grzechy, być nadal związanym ich łańcuchem? Czy to możliwe, że gdy Jezus poniósł ich ciężkie brzemię, my nadal możemy być nimi przytłoczeni?

Niektórzy próbują nas przekonać, że nie jest możliwe wiedzieć czy grzechy zostały przebaczone, że w tym stanie niepewności co do tej najważniejszej sprawy należy dotrwać aż do końca życia. Jeśli tak jest, to co stało się z drogocenną ewangelią łaski Bożej — dobrą nowiną o zbawieniu? W świetle takiej żałosnej nauki, co znaczą płomienne słowa apostoła Pawła wypowiedziane w synagodze w Antiochii: „Niechże więc będzie wam wiadome, mężowie bracia, że przez Tego [Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego] zwiastowane wam bywa odpuszczenie grzechów i że każdy, kto wierzy, bywa usprawiedliwiony [nie obietnica na przyszłość lecz teraz], w tym wszystkim, w czym nie mogliście być usprawiedliwieni przez zakon Mojżesza” (Dzieje 13:38,39).

Gdybyśmy pokładali nadzieję w prawie Mojżeszowym, przestrzeganiu przykazań, wypełnianiu obowiązków, odprawianiu powinności, cenieniu Chrystusa i miłowaniu Boga jak powinniśmy, to słusznie rozsądek skazuje nas na zwątpienie i niepewność z oczywistego braku pewności, że pełnimy je wszystkie nienagannie. Gdyby pewność nasza w najmniejszym stopniu zależała od tego, co możemy w tej sprawie sami uczynić, to nawet gdyby nasze mrugnięcie oka miało być wystarczającą zasługą na zbawienie, byłoby jedynie szczytem bezczelności sądzić, że się je ma. Czyż kiedy do naszych uszu dochodzi głos żywego Boga, który nie może kłamać, zwiastujący Dobrą nowinę zbawienia, że jedynie w Jego Umiłowanym Synu, który umarł na krzyżu, zmartwychwstał i siedzi w chwale, jest zbawienie — można wątpić? Także w to, że bez czegokolwiek z naszej strony, a jedynie przez Jezusa, ofiarę raz na zawsze, jest całkowite i wieczne odpuszczenie grzechów — rzeczywistość doświadczalna tu i teraz przez każdego, kto uwierzy słowu Bożemu? Czy wobec tych faktów uzasadnione jest trwanie w zwątpieniu i niepewności? Czy dzieło Chrystusa zostało dokonane? Czy On sam nie zawołał na cały wszechświat: wykonało się!? Co się wykonało? Właśnie unicestwienie naszych grzechów! Zatem gdzie one są? Ich już nie ma, gdy grzesznik uwierzył Bogu!

Drogi przyjacielu, jak jest z tobą? Odpowiedz. Gdzie są twoje grzechy? Czy zostały wymazane jak gęsta chmura, czy też nadal obciążają ciężkim brzemieniem twoje sumienie? Jeżeli nie zostały oddalone przez odkupieńczą śmieć Chrystusa, to nic nie będzie w stanie tego dokonać. Jeśli nie poniósł ich na krzyż Jezus, to będziesz dźwigał je w męczarni płomieni piekielnych na wieczne wieki wieków. Tak, bądź tego pewien; nie ma innego sposobu załatwienia tej najważniejszej i najdonioślejszej sprawy. Jeśli Chrystus nie załatwił jej na krzyżu, ty będziesz musiał pozostać w piekle. Tak jest, bowiem Słowo Boga jest prawdziwe.

Lecz Bogu niech będzie chwała! Boże oświadczenie zapewnia nas, że Chrystus raz cierpiał za grzechy, Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywieść do Boga, nie po to tylko by nas zabrać do nieba gdy umrzemy, lecz aby nas przywieść do Boga teraz. A jak przywodzi On nas do Boga? Czy związanych i spętanych łańcuchami naszych grzechów? Z nieznośnym brzemieniem win przytłaczających nasze dusze? O nie! Przywodzi On nas do Boga bez skazy i zmazy i winy. Przywodzi On nas do Ojca na podstawie Swej własnej akceptacji. Czy na Nim spoczywa jakaś wina? Ależ nie! Owszem był winien, gdy zajął On nasze miejsce, ale to już minęło, przeminęło raz na zawsze, przepadło jak kamień w niezgłębionych toniach Bożego zapomnienia. On został obciążony naszymi grzechami na krzyżu. Bóg włożył Nań nasze nieprawości i rozliczył się z Nim za nie. Cała sprawa naszych grzechów, według Bożego postanowienia, została do końca i w pełni rozpatrzona i ostatecznie, po Bożemu załatwiona, między Bogiem i Chrystusem w cieniu Golgoty. Tak, to się wykonało tam raz i na zawsze! Skąd o tym wiemy? Na podstawie autorytetu Jedynego Prawdziwego Boga. Jego Słowo zapewnia nas, że mamy odkupienie w krwi Chrystusa, odpuszczenie grzechów, według bogactwa Jego łask. Ogłasza On nam, podkreślając słodycz i bogactwo Swego miłosierdzia, że grzechów naszych i nieprawości nie wspomni więcej. Czy to nie wystarczy? Czy nadal będziemy wołać, że jesteśmy spętani i związani łańcuchami naszych grzechów i tak będziemy tym wołaniem uwłaczać doskonałemu dziełu Chrystusa, ujmując blasku Bożej łaski i zadawać kłam świadectwu Ducha Świętego na kartach Pisma Świętego? Precz z taką myślą! Wznieśmy raczej pochwalne i dziękczynne modły za obfitość łaski przyznanej nam miłością Bożą przez drogocenną krew Chrystusa. Bóg z radością serdecznie wybacza nam nasze grzechy. Tak, Bogu sprawia radość móc wybaczyć nam występki i nieprawości. Przydaje Mu chwały i zadowolenia móc wlać do złamanego i utrapionego serca Swój balsam wybaczającej miłości i miłosierdzia. Nie żałował On Swego własnego Syna, lecz wydał Go i starł na przeklętym drzewie krzyża, aby móc w doskonałej sprawiedliwości wylać ze Swego wspaniałego i miłującego serca obfite strumienie łaski dla nędznych, obwinionych, wyniszczonych i przytłoczonych w sumieniu grzeszników. Tak więc, drogi czytelniku, jeżeli jeszcze masz wątpliwości co do tego czy błogosławiony owoc odkupieńczego dzieła Chrystusa — odpuszczenie grzechów, jest dla ciebie, zechciej posłuchać samego zmartwychwstałego Zbawiciela, powołującego pierwszych zwiastunów Jego łaski. „I rzekł im: jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać i że, począwszy od Jerozolimy, w imię Jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów” (Łukasza 24:46-47).

Oto mamy wielkie i doniosłe powołanie, jego fundament, autorytet i zakres. Chrystus cierpiał. Oto fundament odpuszczenia grzechów. Bez przelanej krwi nie może być odpuszczenia grzechów. W przelanej krwi i tylko w niej, jest całkowite i pełne odpuszczenie grzechów, jak tylko może to sprawić drogocenna krew Chrystusa. W czym tkwi autorytet? W tym, że „Jest napisane”. Oto błogosławiony niepodważalny autorytet! Nic nie jest w stanie poruszyć go. Wiem na podstawie niewzruszonego autorytetu Słowa Bożego, że wszystkie moje grzechy są wybaczone, zmazane, usunięte na zawsze precz sprzed oczu Bożych, tak że nigdy nie będą mogły powstać przeciwko mnie.

Wreszcie, sam zakres, ogólnoludzki — „wszystkim narodom”. Bez wątpienia dotyczy to i mnie. Nie ma tutaj mowy o wyjątkach, warunkach czy kwalifikacjach. Błogosławiona nowina ma być niesiona na skrzydłach miłości do wszystkich narodów, całemu światu — wszystkiemu stworzeniu pod niebem. Jak mógłbym wyłączyć się z tego ogólnoświatowego powołania? Czy choć przez moment poddaję w wątpliwość, że promienie Bożego słońca są także dla mnie? Oczywiście, że nie. Więc dlaczego mam wątpić w fakt, że drogocenne odpuszczenie grzechów jest dla mnie? Ani przez chwilę. Jest dla mnie nawet gdybym był jedynym grzesznikiem na ziemi. Powszechny jego zakres wyklucza wszelkie pytania, czy jest to i dla mnie.

A nawet gdybym potrzebował jeszcze dalszego upewnienia się, znajduję je w fakcie, że błogosławieni ambasadorzy mieli „rozpocząć od Jerozolimy” — najbardziej winnego miejsca na ziemi. To właśnie do morderców Syna Bożego była skierowana najpierw oferta pojednania. I to właśnie czyni apostoł Piotr w słowach cudownej i najwyższej łaski, „Wam to Bóg najpierw, wzbudziwszy Syna Swego, posłał Go, aby wam błogosławił, odwracając każdego z was od złości waszych” (Dzieje 3:26).

Jest niemożliwym wyobrazić sobie coś bogatszego, pełniejszego czy wspanialszego. Łaska, która mogła dotrzeć do morderców Syna Bożego może dotrzeć do każdego. Krew, która mogła zmyć winę takiego przestępstwa może oczyścić najgorszego grzesznika, zanim się upomni o niego piekło.

Drogi czytelniku, czy może zwlekasz z uzyskaniem odpuszczenia twoich grzechów? Chrystus cierpiał za grzechy. Bóg zwiastuje ich odpuszczenie i przekazuje takie Swoje słowo: „O Nim to świadczą wszyscy prorocy, iż każdy, kto w Niego wierzy, dostąpi odpuszczenia grzechów przez imię Jego”. Co więcej ci potrzeba? Jak możesz dłużej wątpić czy zwlekać? Na co czekasz? Oto masz dokonane dzieło Chrystusa i wierne Słowo Boże. Bezwzględnie powinny one zadowolić twoje serce i uspokoić twój umysł. Daj się zatem zaprosić do przyjęcia pełnego i wiecznego odpuszczenia wszystkich twoich grzechów. Przyjmij do serca słodką nowinę Bożego miłosierdzia i krocz przez życie z radością. Usłysz głos Zmartwychwstałego Zbawiciela, przemawiającego z tronu majestatu w niebie, zapewniającego cię, że wszystkie twoje grzechy zostały ci przebaczone. Niech te kojące słowa z ust Samego Boga, z ich wyzwalającą mocą spoczną na twoim uciśnionym duchu: „grzechów ich i występków nie wspomnę więcej”. Jeżeli Bóg tak do mnie przemawia, jeżeli tak mnie zapewnia, iż nie wspomni więcej moich grzechów, czy nie powinienem być w pełni i na zawsze usatysfakcjonowany? Czemu mam nadal wątpić skoro Bóg tak powiedział. Cóż może dać pewność jak nie Słowo Boga, które żyje i trwa na wieki? To jedyny fundament pewności; żadna moc na niebie czy na ziemi, ludzka czy diabelska, nie jest w stanie go wzruszyć. Dokonane dzieło Chrystusa i wierne Słowo Boże są podstawą i autorytetem pełnego odpuszczenia grzechów.

Błogosławiony niech będzie Bóg wszelkiej łaski! Ale mamy nie tylko odpuszczenie grzechów zwiastowane nam przez odkupieńczą śmierć Chrystusa. Samo w sobie byłoby dobrodziejstwem i błogosławieństwem najwyższego rzędu. Dzięki wielkości serca Bożego i skuteczności śmierci Chrystusa korzystamy z niego. Jednakże poza pełnym i doskonałym odpuszczeniem grzechów mamy coś jeszcze — CAŁKOWITE UWOLNIENIE SPOD MOCY GRZECHU.

To wspaniała prawda dla każdego miłośnika świętości. Według chwalebnej wszechstronności łaski, to samo dzieło, które zapewnia całkowite odpuszczenie grzechów, równie skutecznie łamie moc grzechu. To nie tylko grzechy życia są zmazane, lecz także grzech natury jest potępiony. Wierzący ma przywilej uważać się za martwego dla grzechu. Może śpiewać radosnym sercem:

Krwią Jezusa oczyszczony

Wolnym ja! Wolnym ja!

Z wszystkich grzechów uwolniony

Jestem ja! Jestem ja!

Uwierzyłem, że na krzyżu za mnie Jezus zmarł,

On mi z łaski i miłości

Wolność Dał. Wolność Dał.

Tak oto oddycha chrześcijanin. „Z Chrystusem, jestem ukrzyżowany; żyję już więc nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Galacjan 2:20).

Tak wygląda chrześcijaństwo. Stare „ja” ukrzyżowane i Chrystus żyjący we mnie. Chrześcijanin jest nowym stworzeniem. Stare rzeczy przeminęły. Śmierć Chrystusa sprawiła, że zamknięty został na zawsze rozdział historii starego „ja” i stąd, mimo że grzech kryje się w wierzącym, jego moc została złamana i panowanie skończyło się na zawsze. Nie tylko unieważniona została wina, lecz także jej okrutne panowanie zostało obalone.

Tej to wspaniałej nauce poświęcone są rozdziały od 6 do 8, Listu do Rzymian. Uważny czytelnik tego wspaniałego listu zauważy, że począwszy od Rzymian 3:21 do Rzymian 5:11 mamy do czynienia z dziełem Chrystusa w kwestii grzechu. Natomiast od Rzymian 5:12 mamy do czynienia z innym aspektem tego dzieła, a mianowicie zastosowaniem jego w kwestii grzechu — „starego człowieka” — „grzesznego ciała” — „grzechu w ciele”. Nie ma w Piśmie czegoś takiego jak przebaczenie grzechu. Bóg potępił grzech, a nie wybaczył go — to ogromna różnica. Swą odwieczną odrazę do grzechu Bóg przedstawił w krzyżu Chrystusa. Na nim wyraził On i wykonał Swój sąd nad grzechem. Po to, by teraz wierzący mógł ujrzeć siebie połączonym i utożsamionym z Tym, który umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Wierzący przeszedł teraz spod panowania grzechu w błogosławiony obszar, gdzie panuje łaska w sprawiedliwości. „Bogu niech będą dzięki” — powiada apostoł, „że wy, którzy byliście sługami grzechu, przyjęliście ze szczerego serca zarys tej nauki, której zostaliście przekazani, a uwolnieni od grzechu staliście się sługami sprawiedliwości. Po ludzku mówię przez wzgląd na słabość waszego ciała. Jak bowiem oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, ku popełnianiu nieprawości, tak teraz oddawajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości ku poświęceniu. Gdy bowiem byliście sługami grzechu, byliście dalecy od sprawiedliwości. Jakiż więc mieliście wtedy pożytek? Taki, którego się teraz wstydzicie, którego końcem jest śmierć. Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel życie wieczne” (Rzymian 6:17-22).

Tu kryje się tajemnica uświęconego życia. Jesteśmy martwi dla grzechu, żywi dla Boga. Skończyło się panowanie grzechu. Co grzech ma wspólnego z martwym człowiekiem? Nic. Tak więc wierzący umarł z Chrystusem, z Chrystusem został pogrzebany, z Chrystusem powstał, „aby prowadzić nowe życie”. Odtąd wierzący żyje pod drogocennym panowaniem łaski i przynosi owoc uświęcenia. Człowiek, który korzystając z obfitości Bożej łaski kontynuuje życie w grzechu zadaje kłam podstawie chrześcijaństwa. „Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?” Niemożliwe. To byłoby zaprzeczeniem idei chrześcijaństwa. Wyobraźmy sobie chrześcijanina, który dzień w dzień, z tygodnia w tydzień, z roku na rok, grzeszy i pokutuje, grzeszy i pokutuje: to jest degradacją chrześcijaństwa i zafałszowaniem wszystkiego, co ono przedstawia. Twierdzenie, że chrześcijanin musi kontynuować grzeszenie dlatego, że żyje w ciele, jest ignorowaniem faktu śmierci Chrystusa w jej zasadniczym skutku oraz fałszowaniem całej nauki apostolskiej przedstawionej w Liście do Rzymian rozdziały od 6 do 8. Dzięki Bogu, nie ma żadnej przemocy zmuszającej wierzącego by trwał w grzechu. „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli”. Nie wolno usprawiedliwiać się nawet z jednej grzesznej myśli. Mamy przywilej kroczyć w światłości, — tak jak Bóg jest światłością, i co się z tym wiąże, — nie grzeszyć. Niestety, ilekroć nie kroczymy w światłości, popadamy w grzech, lecz normą prawdziwą, Bożą ideą chrześcijaństwa jest kroczenie w światłości i niepopełnianie grzechu. Grzeszna myśl obca jest prawdziwemu rodzajowi chrześcijańskiemu. Grzeszność jest w nas i będziemy ją mieli jak długo jesteśmy w ciele; lecz gdy kroczymy w Duchu, grzech w naszej naturze nie uaktywni się. Mówiąc, że nie musimy grzeszyć, stwierdzamy chrześcijański przywilej, natomiast twierdząc, że niemożliwe jest nam zgrzeszyć, oszukujemy się i łudzimy.




CZĘŚĆ III

Nieustające Wstawiennictwo Jezusa

Z dotychczasowych rozważań dowiedzieliśmy się, że owocem dzieła Chrystusa było obdarowanie nas pozycją doskonałości przed Bogiem. „Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni”. Wprowadził nas w Bożą Obecność na podstawie Swojej własnej akceptacji, autorytatywnie, przez wzgląd na godność Swojego imienia, Osoby i dzieła, aby jak mówi apostoł Jan: „Jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie” (1 Jana 4:17).

Taka jest ustalona pozycja najsłabszej owieczki w stadku odkupionym krwią Chrystusa. Nie może być inaczej. Albo to, albo wieczne potępienie. Nie ma miejsca pomiędzy doskonałą pozycją przed Bogiem a stanem winy i upadku. Jesteśmy albo w naszych grzechach, albo w Chrystusie. Nie ma miejsca na kompromis. Jesteśmy albo okryci winą, albo doskonali w Chrystusie. Lecz wierzący, na podstawie autorytetu Ducha Świętego jest określony na kartach Pisma „doskonałym w Chrystusie”, „o czystym sumieniu”, „nieustannie doskonalącym się”, „czystym całkowicie”, „przyjętym w Umiłowanym” i jako taki jest sprawiedliwością Bożą w Chrystusie.

A wszystko to dzięki ofierze krzyża. Drogocenna, odkupieńcza śmierć Chrystusa stanowi dla chrześcijanina niezachwialne oparcie. „Lecz On jedną ofiarę złożywszy za grzechy, na wieki zasiadł po prawicy Bożej”. Tak siedzący Chrystus jest chwalebnym potwierdzeniem i doskonałym opisem pozycji jaką cieszy się chrześcijanin przed obliczem Bożym. Pan nasz Jezus Chrystus, uwielbiwszy Boga przez uwolnienie nas z grzechów i poniesienie za nie należnej wyrokiem Bożego sądu kary, przyznając się do nas, wprowadził nas nie tylko do miejsca odpocznienia i pokoju, lecz także do stanu całkowitego uwolnienia spod panowania grzechu i zwycięstwa nad wszystkim, co może być skierowane przeciwko nam, czy to skryty grzech, czy lęk przed szatanem, prawem lub obecnym złym światem.

Taka jest — powtarzamy — ustalona raz na zawsze pozycja wierzącego w świetle Pisma Świętego. Dlatego zachęcamy wierzącego czytelnika do nie zadowalania się czymkolwiek innym. Aby zaniechał pogmatwanych nauk i liturgii, które ponownie skazują duszę na dystans i mrok niewoli starego judaizmu — niedoskonałego systemu, z którym Bóg zerwał, jako że nie był w stanie sprostać Jego świętemu zamysłowi i zadowolić Jego miłującego serca. Bóg pragnie obdarować wiernych doskonałym pokojem, wolnością i bliskością Siebie, i to na zawsze.

Wzywamy lud Pański we wszystkich odłamach chrześcijańskich, aby rozważył i ocenił, jak pojmuje i korzysta z prawdziwej chrześcijańskiej pozycji wolności, przedstawionej tutaj na podstawie Pisma Świętego. Niech uczciwie i dokładnie porówna nauki oficjalnego, nominalnego chrześcijaństwa ze Słowem Bożym i zobaczy jak dalece się zgadzają. Jedynie wtedy da się dostrzec w jakiej sprzeczności są one wobec żywej nauki Nowego Testamentu, pozbawiając dusze drogocennych przywilejów, jakie się należą wierzącym.

Tak właśnie wyglądał moralny dystans charakterystyczny dla prawa mojżeszowego. Trzymanie się go jest godnym ubolewania błędem. Zasmuca to Ducha Świętego, rani serce Chrystusa, hańbi łaskę Bożą i zaprzecza podstawowym stwierdzeniom Pisma Świętego o zbawieniu. Ten opłakany stan tysięcy dusz — jak ukazuje rzeczywistość — jest skutkiem błędnych nauk kościelnych, formuł i wyznań wiary. Czy wśród wielkiej rzeszy wyznawców możesz wskazać kogoś, kto cieszy się całkowicie czystym sumieniem, pokojem z Bogiem i Duchem Synostwa? Czy nie jest prawdą, że systematycznie wpaja się wiernym, iż szczytem bezczelności (zarozumiałości) jest mówienie o całkowitym odpuszczeniu grzechów, o posiadaniu życia wiecznego, usprawiedliwieniu we wszystkim, o przyjęciu do grona zbawionych w Umiłowanym Synu — Panu Jezusie Chrystusie, o zapieczętowaniu Duchem Świętym, o pewności wiecznego złączenia z Chrystusem przez obecność Ducha? Czy w praktyce oficjalnego nauczania kościelnego chrześcijańskie przywileje przytoczone tutaj nie są odrzucone i przemilczane? Czy nie uczy się wiernych, że jest niebezpiecznie być zbyt pewnym zbawienia, że jest moralnie bezpieczniej żyć w niepewności i obawie, że jedyną pewnością jaką możemy mieć, to zwiewna nadzieja, że być może po śmierci pójdziemy do nieba? Co stało się z nauczaniem wspaniałej prawdy o nowym stworzeniu? O wszczepieniu i ukorzenieniu w Tego, który zmartwychwstał i uwielbiony oręduje za nami w niebie? Czy się nie pozbawia ludu radości ukrywając przed nim wszystkie te wspaniałe rzeczy, którymi Bóg hojnie obdarowuje swoich umiłowanych? Niestety, kiedy uświadomimy sobie dlaczego tak się dzieje, dostrzeżemy, że owieczki Chrystusowe rozproszone są po „niedostępnych górach i ciemnych dolinach”. Dusze ludu Bożego trzymane są w mrocznym dystansie, który charakteryzował system judaistyczny. Nieznane im jest znaczenie rozdartej zasłony, poczucie bliskości Bożej oraz świadomość przyjęcia w grono zbawionych przez Umiłowanego Syna. Sam Stół Pański spowity jest chłodnym półmrokiem przesądów i otoczony odrzucającą barierą mrocznego i odpychającego legalizmu. Dokonane odkupienie, pełne odpuszczenie grzechów, doskonałe usprawiedliwienie przed Bogiem, przyjęcie w zmartwychwstałym Chrystusie, Duch usynowienia, jasna i błogosławiona nadzieja przyjścia Oblubieńca — wszystkie te doniosłe i wspaniałe realia przywilejów dla kościoła Bożego, są praktycznie przemilczane przez zinstytucjonalizowaną machinę religijną.

Może ktoś powie, że to zbyt przygnębiający obraz. Obawiam się, że jest gorzej niż to na pozór wygląda. Nie chodzi tu tylko o oficjalne systemy zwane kościołami, ale także o stan tysięcy dusz prawdziwie wierzących; gdyby dane nam było ujrzeć ten stan takim, jakim widzi go Bóg, złamało by to nam serce. Dlatego jesteśmy przymuszeni kontynuować temat aby przedstawić prawdziwe Boże rozwiązanie, jakie ma On dla opłakanego stanu tak wielu spośród Swego ludu.

** * **

Poświęciliśmy dotąd sporo miejsca dziełu dokonanemu dla nas przez Pana naszego Jezusa Chrystusa: oddaleniu wszystkich naszych grzechów, potępieniu grzechu, przez co uzyskaliśmy ich pełne odpuszczenie oraz całkowite uwolnienie spod panowania grzechu. Chrześcijanin nie tylko ma odpuszczenie grzechów, ale i wyzwolenie z nich. Chrystus umarł za niego, lecz i on umarł w Chrystusie. Stąd jest on wolny, jako ktoś, kto powstał z martwych i żyje dla Boga w Jezusie Chrystusie. Jest już nowym stworzeniem. Przeszedł ze śmierci do życia. Śmierć i sąd ma już za sobą, a przed sobą jedynie chwałę. Otrzymał nowe imię, świetlana przyszłość jest jego własnością.

Skoro to stwierdzenie dotyczy każdego dziecka Bożego — a potwierdza je Pismo Święte, to czego więcej można oczekiwać? Niczego, jeśli chodzi o tytuł własności, pozycję czy nadzieję. W tym wszystkim otrzymaliśmy Bożą doskonałość. Jednakże nasz stan nie jest doskonały, podobnie nasze chodzenie. Jesteśmy nadal w naszych ciałach dotknięci ułomnościami, wystawieni na rozmaite pokusy, narażeni na potknięcia, upadki i zbłądzenie. Nie jesteśmy w stanie sami z siebie poprawnie myśleć ani utrzymać się przez moment w błogosławionym stanie, do którego zostaliśmy łaską przywiedzieni. Prawdą jest, że mamy życie wieczne, jesteśmy złączeni mocą Ducha Świętego z naszą Głową w niebie, tak że na wieki jesteśmy bezpieczni. Nic nie może zaszkodzić naszemu życiu, o ile „jest ukryte w Chrystusie".

Tym niemniej, mimo że nic nie może dotknąć naszego życia, ingerować w naszą pozycję, widząc nasz niedoskonały stan, chwiejny krok i narażoną na przerwę społeczność z Bogiem, zdajemy sobie sprawę, jak bardzo potrzebne jest nam wstawiennictwo Pana Jezusa Chrystusa.

Cel Wstawiennictwa Chrystusa za Nami

Pan Jezus zasiada po prawicy Bożej, nieustannie się wstawiając za nami. Dzięki dokonanemu dziełu odkupienia jedynie On może skutecznie wstawiać się za nami w niebie przed naszym Bogiem. Jest On zatem naszą sprawiedliwością także po to, aby podtrzymywać więź z Bogiem ustanowioną poprzez Jego odkupieńczą śmierć za nas. Tak więc czytamy w liście do Rzymian 5:10: „Jeśli bowiem będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna Jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie Jego”. Podobnie w liście do Hebrajczyków w rozdziale 4 czytamy: „Mając więc wielkiego Arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. Nie mamy bowiem Arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze”. Dalej w 7 rozdziale czytamy: „Ale Ten sprawuje kapłaństwo nieprzechodnie, ponieważ trwa na wieki. Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez Niego przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi”. Ponownie 24 wiersz powiada: „Albowiem Chrystus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami, która jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga”.

Temat ten podejmuje również apostoł Jan w 1 liście: „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest Sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i całego świata”. Cóż za wspaniałe słowa pociechy dla szczerego Chrześcijanina, świadomego swoich słabości, ułomności i potknięć? Jak można w świetle przytoczonych wypowiedzi Pisma, nie mówiąc o własnej świadomości niedoskonałego stanu, poddawać w wątpliwość potrzebę nieustannego wstawiennictwa Chrystusa. Czy może się znaleźć ktoś, kto po lekturze listu do Hebrajczyków i obserwacji stanu i życia najbardziej nawet „zaawansowanego” chrześcijanina może zaprzeczyć potrzebie kapłaństwa i wstawiennictwa Chrystusowego?

Dla kogo, jeśli wolno spytać, żyje i działa obecnie Chrystus po prawicy Ojca? Czy może dla świata? Z pewnością nie, gdyż mówi o tym wyraźnie w 18 rozdziale Ewangelii Jana „Ja za nimi proszę, nie za światem proszę, lecz za tymi, których mi dałeś, ponieważ oni są Twoi”. Kim więc są oni? Ostatkiem z Izraela? Jeszcze nie, nadejdzie czas i na ten „ostatek”. Tymi, za których modlił się Chrystus, są dzieci Boże, wierzący, chrześcijanie, przechodzący przez ten grzeszny świat, narażeni na upadek i zbrukanie na każdym kroku swej pielgrzymki. Dla nich jest kapłańska służba Chrystusa. On zmarł aby ich oczyścić. On żyje aby utrzymać ich w czystości. Przez śmierć Swoją zniósł On naszą winę, a żyjąc oczyszcza nas działaniem Słowa w mocy Ducha Świętego. „On jest tym, który przeszedł przez wodę i krew” (1 Jana 5:6). W ukrzyżowanym Zbawicielu mamy odkupienie i oczyszczenie. Podwójny strumień z przebitego boku Chrystusa ukrzyżowanego za nas. Wszelka chwała Jego Imieniu!

Tak więc w drogocennej śmierci Chrystusa mamy wszystko: problem naszej winy — zgładzona krwią odkupienia; nasze codzienne niedociągnięcia: mamy Orędownika u Ojca, wspaniałego arcykapłana u Boga. „A jeśliby kto zgrzeszył”. Nie mówi tutaj „a jeśliby kto pokutował”. Bez wątpienia musi być pokuta i własny osąd. Jak do nich dochodzi, skąd się one biorą i co je zapoczątkowuje i wywołuje? Oto odpowiedź: „mamy orędownika u Ojca”. To Jego nieustanne wstawiennictwo przywodzi grzesznika do łaski pokuty, upamiętania i wyznania grzechów.

Niezwykle ważne jest dla chrześcijanina uświadomienie sobie znaczenia kapłaństwa i orędownictwa Chrystusa. Czasami błędnie rozumujemy, gdy zdarzy się nam upadek, że powinniśmy uczynić coś w naszej mocy, aby naprawić sprawę pomiędzy naszą duszą a Bogiem. Zapominamy o tym, że nawet zanim sumienie nasze uświadomi nam nasz upadek, błogosławiony nasz Orędownik był już w tej sprawie u Ojca i to Jego wstawiennictwu zawdzięczamy łaskę pokuty, wyznania i przywrócenia. „A jeśliby kto zgrzeszył, mamy...” — cóż takiego mamy? Czy powrót do krwi? Nie; zwróć uwagę drogi czytelniku co Duch Święty oznajmia: „…mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest Sprawiedliwy”. Dlaczego spośród wszystkich dostępnych atrybutów Jego charakteru w tym miejscu wymieniony jest właśnie SPRAWIEDLIWY? Dlaczego nie łaskawy, miłosierny czy współczujący? Czyż On takim nie jest? Z pewnością jest, lecz tylko jako Sprawiedliwy przedstawiciel przed obliczem Sprawiedliwego Boga, mimo naszych błędów, grzechów i upadków, jest w stanie pewnie i skutecznie wstawiać się za nami. „Bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi;” dlatego, że zawsze żyje, „może też zbawić na zawsze [do samego końca] tych, którzy przez niego przystępują do Boga” (Hebrajczyków 7:25).

Co za wspaniałe zapewnienie dla ludu Bożego! Jak potrzebne jest naszym duszom zagłębić się w pełne znaczenie tej prawdy. Niektórzy powątpiewają w swoją pozycję chrześcijańską nieświadomi tego, co już dla nich uczynił Chrystus. Z drugiej strony, inni mają tak jednostronny obraz chrześcijaństwa, że nie dostrzegają potrzeby tego, co obecnie Chrystus czyni dla nas. Oba te stanowiska wymagają korekty. Pierwsze jest nieświadomością zakresu i wartości dokonanego odkupienia; drugie natomiast, słuszności i potrzeby ustawicznego wstawiennictwa. Uważamy bowiem że nasza pozycja (stan) jest już doskonała i — jak powiada apostoł: „jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie”. Gdyby jednak tak było do końca, z pewnością nie potrzebowalibyśmy kapłaństwa czy wstawiennictwa. Tymczasem stan nasz jest taki, że apostoł dodaje: „a jeśliby kto zgrzeszył”. Dowodzi to, że potrzebny jest nam Orędownik. Dzięki Bogu mamy Go nieustannie wstawiającego się za nami! Żyje On i służy na wysokości. To On jest naszą sprawiedliwością przed Bogiem. On żyje i podtrzymuje nas w niebie ilekroć zbłądzimy tu na ziemi. On jest tym świętym i nierozerwalnym ogniwem więzi duszy naszej z Bogiem.

CZĘŚĆ IV

Chrystus Jedynym Obiektem Pragnień Ludzkiego Serca

Rozważywszy w poprzednich rozdziałach wspaniałe Boże prawdy dotyczące dzieła Chrystusa: odkupienia na Golgocie oraz nieustającego orędownictwa, spróbujmy z pomocą Ducha Świętego spojrzeć na Chrystusa jako Tego, który całkowicie wypełnia serce.

O tym mówi Pismo Święte. Cudownie jest móc powiedzieć: „poznałem kogoś, kto doskonale wypełnił moje serce — znalazłem Chrystusa”. Tylko będąc w Nim serce ludzkie może wznieść się ponad przyziemne atrakcje, obezwładniające serca bezbożników. Tylko Chrystus może sprawić prawdziwe ukojenie, nieznane i nie dane temu światu. Przeciętny śmiertelnik może wyobrażać sobie, iż życie prawdziwego chrześcijanina pozbawione rozrywki, teatru, wymyślnego wypoczynku rekreacyjnego, hobby czy imprez sportowych, musi być życiem naprawdę nudnym, godnym pożałowania. Dla niego, pozbawienie się tego wszystkiego, to odebranie sensu życia. Prawdziwy chrześcijanin natomiast nie tylko nie pragnie ich, ale od nich stroni. Dla niego są one ostatnią nudą. Oczywiście dotyczy to prawdziwych chrześcijan, nie tych tylko z nazwy. Niestety, wielu z tych, którzy mianują się chrześcijanami, daje się wmieszać w próżne marności tego świata. W niedziele przystępują do Stołu Pańskiego, a w tygodniu widać ich na koncercie, wyścigach, tańcach i innych miejscach próżności.

Oczywistym jest, że osoba taka nie ma pojęcia o Chrystusie jako obiekcie pragnień serca. To do prawdy niepojęte, jak ktoś, w kim tli się iskierka Bożego życia, może czerpać przyjemność w gonitwie za próżnościami bezbożnego świata. Prawdziwy chrześcijanin odwraca się od tych wszystkich rzeczy i to w sposób niemal instynktowny. A czyni to dlatego, że będąc świadomy oczywistego zła, jakie tkwi w tych rzeczach, nie tylko nie ma na nie ochoty, ale odnalazł w swoim życiu coś dalece wspanialszego, co zaspokaja pragnienia jego nowej natury. Czy możemy wyobrazić sobie istotę anielską bawiącą się na bankietach, w teatrze lub na stadionie? Sama myśl jest dalece nieprawdopodobna. To są miejsca obce dla istot niebiańskich.

A czymże jest Chrześcijanin? To właśnie on jest obywatelem nieba, uczestnikiem Bożej natury. Martwy dla świata, grzechu, a żyjący dla Boga. Nic go nie łączy z tym światem. Należy już do nieba. Jak Chrystus — jego Pan — nie jest z tego świata. Czy Pan Jezus Chrystus zabawiałby się rozrywkami, próżnościami i marnościami tego świata? Sam pomysł zakrawa na szyderstwo! A co z chrześcijaninem? Czy powinien dać się znaleźć w miejscach, gdzie próżno by szukać jego Pana? Czy powinien brać udział w rzeczach, o których w sercu swym wie, iż są obce Chrystusowi? Czy może udawać się w miejsca, co do których musi przyznać, że Zbawiciel jego i Pan nigdy by nie poszedł? Czy może bratać się ze światem, który nienawidzi Tego, któremu — jak wie dobrze — zawdzięcza wszystko?

Być może dla niektórych brzmi to jak nudne moralizowanie. Wobec tego należy zapytać: jak ma wyglądać moralność chrześcijańska, jeżeli ma naprawdę być chrześcijańska, skąd o tym mamy wiedzieć? Z pewnością z Nowego Testamentu. A czego on konkretnie nas uczy? Czy zezwala w jakikolwiek sposób na to, aby chrześcijanin mieszał się w próżności i materialne gonitwy tego świata? Przysłuchajmy się jednoznacznym słowom naszego Pana w Ewangelii Jana 17:14-18. Posłuchajmy z Jego ust prawdy o naszym miejscu, pozycji i roli w tym świecie. Modląc się do Ojca Pan Jezus powiada: „Ja dałem im Słowo Twoje, a świat ich znienawidził, ponieważ nie są ze świata, jak Ja nie jestem ze świata. Nie proszę abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego. Nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Poświęć ich w prawdzie Twojej; Słowo Twoje jest prawdą. Jak Mnie posłałeś na świat, tak i Ja posłałem ich na świat”. Czy można wyobrazić sobie ściślejsze określenie tożsamości chrześcijańskiej? Dwa razy, w tym krótkim fragmencie, Jezus Chrystus, Pan nasz oznajmia, iż nie jesteśmy z tego świata, tak jak i On nie jest z tego świata. Czy Pan nasz ma cokolwiek wspólnego z tym światem? Ze światem, który nie przyjął i odepchnął Go przybijając do haniebnego krzyża pomiędzy dwoma złoczyńcami? Świat nadal winny jest tego wszystkiego, tak jakby ukrzyżowanie miało miejsce wczoraj w centrum cywilizacji z pełnym jej poparciem. Chrystusa nic nie wiąże ze światem. Mało tego; świat jest splamiony zamordowaniem Jezusa i będzie przed Bogiem musiał za swe zbrodnie odpowiedzieć.

A co o tym sądzi Chrześcijanin, pielgrzymujący przez świat, który ukrzyżował naszego Pana i Mistrza, oznajmiającego, iż nie jesteśmy z tego świata tak jak On nie jest z tego świata? Wynika stąd jasno; na ile bratamy się ze światem jesteśmy tym samym obcy Chrystusowi. Co pomyślelibyśmy o żonie, która zabawia się w gronie morderców swego męża? A jednak dokładnie to czynią ci, który mianując się chrześcijanami, mają udział w tym świecie bratając się z nim.

Tu nasuwa się pytanie: „co zatem mamy czynić"? Czy mamy wyjść z tego świata?" Bynajmniej, Pan nasz wyraźnie powiedział: „Nie proszę abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego” (Jana 17:15). Chrześcijanie są na świecie, ale nie ze świata – oto fundamentalna chrześcijańska zasada. Podobnie jak płetwonurek w głębinach zginąłby natychmiast, gdyby nie tlenowa aparatura łącząca go z powierzchnią. Czym więc ma zajmować się chrześcijanin? Jaka jest jego misja? Oto ona: „Jak Mnie posłałeś na świat, tak i Ja posłałem ich na świat”. Ponownie w Jana 20:21: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Tak więc misją chrześcijanina nie jest zamknięcie się w klasztorze czy zakonie, wstępowanie do bractwa czy życie w odosobnieniu. Nic z tych rzeczy. Mamy przemierzać przez różne sfery życia i w nich przysparzać Bogu chwały. Nie chodzi tu jedynie o to, czym się zajmujemy, lecz o to jak to czynimy. Jeśli Chrystus jest naszą siłą przewodnią, Kierownikiem i jedynym obiektem zainteresowania naszego serca, wówczas wszystko się powiedzie, bo wybrane i wykonywane jest według Jego woli. Jeśli On nie jest takim dla nas, wówczas nic nie wyjdzie. Dwoje ludzi może zasiadać przy stole do posiłku; jeden będzie jadł po to tylko, aby zaspokoić swój apetyt, drugi natomiast spożywa dla chwały Bożej, jedynie po to, by utrzymać ciało we właściwej formie jako naczynie Boże, świątynię Ducha Świętego, narzędzie w służbie Chrystusowi.

Chrystus Pan ma być naszym wzorem we wszystkim. Prawdziwy to przywilej naśladować Go. Podobnie jak On, my również jesteśmy posłani na świat. Cóż takiego przyszedł On dokonać? Uwielbić Ojca. Jak On żył? Przez Ojca, ku Jego chwale.

Jakie to wszystko oczywiste. Chrystus jest miarą i probierzem wszystkiego. To już nie kwestia tego, co dobre, a co złe według ludzkich zasad, ale czy jest to godne Chrystusa. Czy On by tak postąpił? Czy udałby się tam? Zostawił nam przykład, abyśmy Go naśladowali. A więc z pewnością nie szli tam, dokąd nie wiedzie Jego ślad. Jeśli tułamy się tu i tam dla naszej własnej przyjemności, możemy być pewni, że Jego tam nie znajdziemy.

Przyjacielu, oto sedno całej sprawy. Zasadnicze pytanie brzmi: Dla kogo żyję? Czy Chrystus jest moim celem? Czy mogę powiedzieć: „obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, Który mnie umiłował i wydał Samego Siebie za mnie?” (Galacjan 2:20).

Do prawdy jest nie do pomyślenia zadowolić się tylko zbawieniem — owocem trudu i męki Chrystusa, po to by w świecie nadal szukać samozadowolenia w dystansie od Zbawiciela. Co byśmy pomyśleli o dziecku, które jedynie zainteresowane jest prezentami jakie otrzymuje z ręki ojca i nie pragnie jego obecności a nawet woli przebywać w towarzystwie obcych? Oczywiście, napawa nas to odrazą, a czy nie większą odrazą jest chrześcijanin, który zawdzięczając Chrystusowi wszystko w teraźniejszym i przyszłym życiu jednak zadowala się życiem w chłodnym unikaniu Jego błogosławionej Osoby, nie troszcząc się o sprawę Jego królestwa i nie przynosząc Mu chwały?!

CZĘŚĆ V

Jedynie Jezus i Jego Nauka

Jeśli dzięki łasce udało Ci się Czytelniku z niniejszej lektury wziąć coś dla siebie, to będzie to doskonałym środkiem na wszelki niepokój sumienia i serca. Dzieło Chrystusa przyjęte prostą wiarą bezwzględnie wyjdzie naprzeciw potrzebie twojego sumienia, a postrzegana wzrokiem wiary Jego Osoba zaspokoi twoje serce. Przeto jeśli obcy jest nam pokój sumienia, oznacza to, że nie spoczywamy całkowicie w dokonanym dziele Chrystusa. A jeśli serce nasze jest niespokojne, oznacza to, że nie wystarcza nam Osoba Chrystusa.

Mimo wspaniałej możliwości życia w Jezusie, jakże niewielu spośród umiłowanych Pańskiego ludu doświadcza pełni pokoju sumienia! Na prawdę, nieczęsto zdarza się spotkać wierzących wyzwolonych ze starotestamentowej ślepoty na dzieło odkupienia przez Pana Jezusa Chrystusa. Stąd obca jest im radość z oczyszczonego sumienia. Nie są w stanie żyć czystym sercem w pewności wiary, mając serca i ciała omyte z brudów czystą wodą Słowa. Nie przeżywają wspaniałej prawdy posiadania Ducha Świętego, przez którego mogą wołać „Abba — Ojcze”. Nadal ich doświadczenia życia są pod starym zakonem. Nigdy nie znaleźli się pod błogosławionym panowaniem łaski. Oczywiście mają życie. Nie sposób wątpić w to. Nawet miłują sprawy Boże. Ich upodobania, przyzwyczajenia i dążenia, a także wysiłki, konflikty, obawy i lęki, wszystkie one dowodzą istnienia w nich jakiegoś życia Bożego. Są oni w pewnym sensie odłączeni od tego świata, ale jest to separacja jedynie odrzucająca świat bez korzystania z darów nowego życia w Jezusie Chrystusie. U źródła tej postawy leży bardziej oczywista próżność świata i niemożliwość usatysfakcjonowania nim własnych serc, niż odnalezienie Chrystusa jako Tego, który całkowicie wypełnia serce. Świat dla nich stracił smak, ale jeszcze nie odnaleźli swego udziału i miejsca, jakie dla nich Syn Boży zajmuje po prawicy Ojca. Rzeczy tego świata nie są w stanie zadowolić ich, jak też nieznane jest im niebiańskie zadowolenie płynące z właściwej pozycji, obiektu wiary i nadziei. Tak więc trwają w nienormalnym stanie, pozbawieni zdecydowania, pokoju, stałości celu; nieszczęśliwi, nieukierunkowani, miotający się.

Czy może jest tak z tobą, Przyjacielu? Ufam, że tak nie jest. Że jesteś jednym z tych, którzy „wiedzą czym nas Bóg łaskawie obdarzył”, pewny że przeszedłeś ze śmierci do życia — życia wiecznego, co potwierdza radosne świadectwo Ducha Świętego; że masz świadomość relacji ze Zmartwychwstałym i Uwielbionym Panem — Głową Kościoła w niebie, z Którym złączeni jesteśmy Duchem Świętym zamieszkującym w nas, że znalazłeś jedyne zainteresowanie w Osobie Tego, którego dokonane dzieło jest Bożą podstawą i wiecznym fundamentem twojego zbawienia i pokoju, a też z utęsknieniem wyczekujesz chwili, kiedy Pan Jezus Chrystus przyjdzie przyjąć cię do Siebie, tak aby gdzie On jest i my byśmy z Nim byli na zawsze.

Tak właśnie wygląda chrześcijaństwo. Nic innego nie zasługuje na tę nazwę. Stoi ono w widocznym kontraście do obecnej sceny religijnych aktywności; mieszaniny judaizmu z namiastką chrześcijaństwa. Zezwala ona nienawróconym trwać w pożądliwości ciała i uganiać się do woli za próżnościami tego świata.

Nieprzyjacielowi Chrystusa i dusz ludzkich udało się stworzyć ohydny system religijny, pół żydowski-pół chrześcijański, łączący najwymyślniejsze elementy tego świata i cielesności z wybranymi fragmentami Pisma, aby zniszczyć jego moralną siłę i powstrzymać właściwe zastosowanie. W trybach tej machiny szamoczą się ludzkie dusze, pozbawione prawdziwej nadziei. Nienawróceni ludzie zostali oszukańczo przekonani, że są naprawdę dobrymi chrześcijanami w drodze do nieba. A z drugiej strony, umiłowany lud Pański ogołocony z przynależnego mu miejsca i przywilejów w Panu Jezusie Chrystusie, strącany jest w przygnębiające opary religijnej duchoty.

Trudno po ludzku wyrazić rozmiar skutków katastrofy z takiego przemieszania ludu Bożego ze światem w jednym wspólnym systemie religijno-teologicznym. Jak kretom nie dane jest oglądać blasku słońca, tak przed ludem Bożym skrywana jest prawdziwa moralna chluba chrześcijańska przedstawiona na kartach Nowego Testamentu. A czynione jest to tak skutecznie, że gdy ktoś próbuje ją przedstawić, traktowany jest w najlepszym wypadku jako entuzjastyczny wizjoner, a w najgorszym jako niebezpieczny krytyk — heretyk. Dla nienawróconych zaś skutki są podwójnie opłakane; oszukani zostają odnośnie faktycznego stanu w jakim się znajdują, istoty nowego charakteru oraz przeznaczenia. Obie grupy zaś powtarzają te same formuły, wyznania i modlitwy. Przystępują do tych samych sakramentów i krótko mówiąc, są kościelnie, teologicznie i religijnie jedno.

Być może ktoś spróbuje powołać się na słowa Pana Jezusa z jego wypowiedzi zapisanej u Mateusza 13 o pszenicy i kąkolu, które mają rosnąć razem do żniwa. Pytanie gdzie? W kościele? Ależ nie! Na roli. Jak Sam Pan Jezus wyjaśnia, rolą jest świat (w. 38). Mylne rozumienie tych pojęć zadaje kłam pozycji chrześcijańskiej oraz unika Bożej dyscypliny w społeczności. Stawia naukę Pańską z Mateusza 13 w rzekomej sprzeczności z nauką Ducha Świętego w 1 Koryntian 5.

Tutaj jednakże ograniczymy się jedynie do wzmianki w tej sprawie. Jest to temat zbyt ważny i obszerny by zajmować się nim obecnie w tym krótkim artykule. Może będzie kiedyś sposobność powrócić do tej ważnej kwestii. Że bardzo ważnej dla chrześcijan — nie ulega najmniejszej wątpliwości. Od niej zależy chwała Chrystusa, prawdziwy dział Jego ludu, postęp Ewangelii, zgodność chrześcijańskiego świadectwa i służby - jest po prostu niemożliwe nie docenić wagi tego tematu. Lecz zostawimy go w tym miejscu aby móc zakończyć obecny artykuł krótką wzmianką o trzecim i ostatnim aspekcie dzieła Chrystusa, którym jest:

Słowo Pańskie — Doskonały Przewodnik w Naszej Pielgrzymce

Skoro dzieło Chrystusa zaspokaja nasze sumienie, a Jego błogosławiona Osoba nasze serca, to z pewnością Jego drogocenne Słowo wystarczy naszej ścieżce. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że w Świętym Bożym Słowie posiadamy wszystko cokolwiek może być nam kiedykolwiek potrzebne, nie tylko aby sprostać naszym indywidualnym potrzebom, lecz także różnym koniecznościom Zgromadzenia Bożego na przestrzeni wieków.

Zdajemy sobie sprawę, że zajmując takie stanowisko wystawiamy się na atak z więcej niż jednej strony: zwolennicy tradycji z jednej strony, a z drugiej — zwolennicy wyższości ludzkiego rozumu i woli. Tak naprawdę niewiele to znaczy. Tradycja ludzi, czy to ojców, braci czy doktorów, jeśli bywa przedstawiana jako autorytet, jest jak kurz na szali wagi; zaś ludzki rozum można przyrównać do oślepionego słońcem nietoperza, nie widzącego przeszkód, bo ich nie może dostrzec. Największą radość chrześcijańskiemu sercu przynosi odpoczynek od sprzecznych tradycji i nauk ludzkich, jaki znajdzie w niezmąconym świetle Pisma Świętego. Gdy napotka arogancję bezbożnego intelektualisty, racjonalisty czy sceptyka, wówczas skłania się całą swą istotą przed autorytetem i mocą Pisma Świętego. Z wdzięcznością uznaje Słowo Boże jako jedyny autorytet i doskonały miernik prawdy, moralności, stosujący się do wszystkiego. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” (2 Tymoteusza 3:16-17).

Czy potrzeba nam czegoś jeszcze? Skoro Pismo może obdarzyć dziecko „mądrością ku zbawieniu” i przygotować człowieka do wszelkiego dobrego dzieła, to czego oczekiwać możemy od ludzkich tradycji i nauk? Jeśli sam Bóg zostawił nam spisaną Swoją wolę i objawienie Swego umysłu co do wszystkiego, co mamy wiedzieć, myśleć, odczuwać i wierzyć to czyżby po to, abyśmy zwracali się do śmiertelnika, czy to tradycjonalisty czy racjonalisty o pomoc? Równie dobrze moglibyśmy zwrócić się do tego śmiertelnika aby dodał coś do skończonego dzieła Chrystusa by uzdatnić je do przyjęcia naszemu sumieniu lub też wynaleźć jakiś brak w Osobie Chrystusa aby stał się bardziej zadowalający naszemu sercu. Zwracać się do ludzkich tradycji, historii świeckiej i filozofii to przypisywać niedoskonałość Bożemu objawieniu.

Cześć i chwała Bogu, że tak nie jest. W Synu Swym obdarował On nas wszystkim co potrzebne naszemu sumieniu, sercu i ścieżce — na każdy czas w zmieniających się porach, jak i na wieczność. Możemy powiedzieć „Tyś Chryste wszystkim czego pragnę; w Tobie jest więcej niż jestem w stanie odnaleźć”. Nie ma i nie może być braku w Bożym Chrystusie. Jego odkupienie i wstawiennictwo zdolne są zaspokoić nawet najbardziej poturbowane sumienie. Doskonałość Jego świętej moralności, atrakcyjność potęgi jego Boskiej Osoby, muszą zadowolić najbardziej wzniosłe aspiracje i tęsknoty serca. Boże objawienie, nie mające na świecie jemu równego, owa bezcenna Księga ksiąg, zawiera na swych kartach wszystko, co jest nam potrzebne; od samego początku do końca naszej chrześcijańskiej egzystencji oraz misji.

Drogi czytelniku! Czyż nie tak rzeczy się mają? Czy to właśnie nie im zawdzięczasz odrodzenie swej istoty? Jeśli tak, to czy spoczywasz w pokoju na dokonanym dziele Chrystusa? Czy Osoba Jego napawa cię radością? Czy we wszystkim poddajesz się pod autorytet Jego Słowa? Niech Bóg sprawi aby tak było z tobą i ze wszystkimi, którzy wyznają Jego imię! Oby rosło i pomnażało się przekonywające świadectwo „Pełni Doskonałości Chrystusa” aż nadejdzie „ów dzień”.

C.H.M


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony
Obrazek
cms|skr328|PL50950Wroclaw68
Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2

Wróć do „Czytelnia ”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości