Sprawowanie się sługi w Domu Bożym

Dział niepolemiczny.
Miejsce dla budujących artykułów lub własnych przemyśleń ukazujących stanowisko teologiczne. Tylko dla protestantów.
Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Sprawowanie się sługi w Domu Bożym

Postautor: chrześcijanin » 19 lip 2009, 19:33

Sprawowanie się sługi w Domu Bożym

Chrześcijańska służba w swym wzniosłym charakterze jest pięknym przedmiotem, którym zajmuje się Duch Święty w listach do Tymoteusza i Tytusa. Dowiadujemy się z nich, jak sługa Ewangelii ma się zachowywać w świecie i w Zgromadzeniu: jak całkowicie jest zależny od Pana, jak ma przestrzegać prawdy i wypełniać miłość, jak ma zwiastować wszystkim dobre poselstwo o wiecznej szczęśliwości i pouczać wierzących, podnosić ich na duchu, upominać i pocieszać, jak błąkających napominać, nieposłusznych karcić, niedbałych nawoływać do trzeźwości. A przede wszystkim listy te pokazują nam, jak sługa Boży usiłuje być wzorem dla innych wierzących poprzez swe czyste i święte postępowanie, zachowanie wiary i dobrego sumienia, poprzez łagodność, miłość i mądrość. Jednocześnie dowiadujemy się, jakie źródło mocy, męstwa i pociechy znajduje sługa Ewangelii w Bogu, Który go powołał i odłączył, Który udzielił mu darów duchowych i prowadzi go przez Swe Słowo i przez Swego Ducha.
Napomnienia apostoła Pawła były skierowane do jego umiłowanych współpracowników, którzy równocześnie byli jego dziećmi w łasce, dlatego mają one charakter przyjacielski, serdeczny i prosty, a jednocześnie dają świadectwo o Sercu, które płonęło miłością do Pana i Jego Zgromadzenia.
Zwróćmy baczniejszą uwagę na kilka ważniejszych szczegółów. Pan jest Tym, Który powołuje swoje sługi, przygotowuje je, wysyła, wspiera, zachęca i wynagradza.
Nie występują oni z własnej woli albo wysłani przez ludzi. Nie oczekują też od Niego zapłaty, lecz udzielają darmo to, co sami darmo otrzymali.
"To piszę tobie, mając nadzieję, że wrychle przyjdę do ciebie, a jeśli bym omieszkał, abyś wiedział, jako się masz w Domu Bożym sprawować, który jest Zgromadzeniem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy" (l Tym. 3,14-15).
Są to bogate w treść słowa! Jak w wielu innych miejscach w listach apostoła Pawła, tak i tu stosunki w Zborze dają mu okazję do rozwijania myśli o prawdzie. Owe wskazówki dotyczą starszych zborowych i diakonów; były one potrzebne Tymoteuszowi, aby wiedział, jak ma się zachowywać w Zgromadzeniu. Apostoł niejedno jeszcze mógł powiedzieć o Zborze Pańskim.
Jest on po pierwsze "Domem Bożym", po drugie "Zgromadzeniem Boga żywego", po trzecie "filarem i podwaliną prawdy".
Tym był nie tylko w czasie porządku i spokoju, radości i jedności, lecz jest nim po wszystkie czasy. Istotnie, różnica między stanem dawniejszym i teraźniejszym jest duża, jednak nie wyklucza faktu, że Zgromadzenie w oczach Bożych i według myśli Bożych jest tym samym po wszystkie czasy, tak więc powołaniem wszystkich, którzy wierzą, a więc są żywymi członkami Ciała Chrystusowego, jest zachować Zgromadzenie w jego prawdziwym charakterze. Upadek Zboru, z powodu czego się smucimy i schylamy z pokorą, nie może nam przeszkadzać w działaniu według tych samych zasad, według których postępowali wierzący w czasach apostolskich. Czas i okoliczności nie mogą tych zasad zmienić. Pan oczekuje od każdego ze Swoich, żeby w Zgromadzeniu sprawował się tak, jak jest przyjemnie Jemu i odpowiada Jego myślom.
Dlatego jest nader doniosłe, aby każdy wierzący rozumiał istotę i właściwości Zgromadzenia.
Zbór jest "Domem Bożym". Podobnie jak przedtem Bóg mieszkał w świątyni w Jerozolimie wśród cherubinów w chwale, tak teraz mieszka w Swym Zgromadzeniu. Dlatego Zbór jest domem Bożym, wprawdzie domem na ziemi. Stan praktyczny może być różny, ale jak długo prawdziwi wierzący, w których Duch Święty mieszka, przebywają na ziemi, Zbór pozostaje domem Bożym. Gdy wierzący będą zachwyceni do nieba, wtedy odstępcze chrześcijaństwo dojdzie do stanu, jaki jest opisany w Objaw. 17 i 18 i nazwany "wielką wszetecznicą", "Babilonem", nad którym zapadnie nieubłagany sąd.
Zbór jest więc domem Bożym. Dlatego jedynie Bóg posiada prawo nim rozporządzać. On może tylko ustanawiać zasady o porządku, który ma w nim panować. Każdy w tym domu winien się zastosować do Jego woli i zważać na Jego Słowo. Nie ma nic gorszego, jak lekceważenie i poniechanie Jego woli i Jego mocy, gdy się postępuje w tym domu według własnego uznania.
Na drugim miejscu Zbór jest "Zgromadzeniem Boga żywego". Bóg, w Którym - w przeciwieństwie do człowieka i do bóstw - jest moc życia, ma Zgromadzenie, poza światem, które odłączył dla Siebie.
Na trzecim miejscu Zbór jest "filarem i podwaliną prawdy". Nie jest on prawdą; Słowo Boże jest prawdą. "Słowo Twoje jest prawdą" - mówi Pan, w 17 rozdz. Jana, a wiara w nią jest tym, co łączy zbory. Zgromadzenie jest "filarem" i "podwaliną" prawdy tu na ziemi, tzn. podtrzymuje ją. Gdy Kościół zostanie zabrany do nieba, wtedy ludzie popadną w taki błąd, że będą czcić człowieka grzechu, syna zatracenia (2Tes. 2). Zbór został przez Boga ustanowiony na tej ziemi, aby utrzymywać prawdę w jej nieskazitelności i zwiastować ją.
Gdy Chrystus przebywał na ziemi, On, Który w Swej Osobie był i jest prawdą, jak również drogą i żywotem, utrzymywał tę prawdę i głosił ją. Teraz jednak jest skryty w Bogu, a podczas Jego nieobecności wzniosłe powołanie jest dane Zgromadzeniu, aby było filarem i podwaliną prawdy. Wiemy ze Słowa Bożego, że na skutek błędu i sekciarstwa spowodowanego przez chytrość szatana i grzech człowieka, tylko ostatki zachowają Słowo Pana i nie zaprą się Jego imienia. Ci podtrzymują ją i przedstawiają, dlatego będą przez Pana nagrodzeni, obdarzeni koroną i odkupieni, tzn. zabrani do niebieskiej wspaniałości przed godziną pokuszenia, która przyjdzie na cały okrąg ziemski. Owe ostatki, przedstawione prorocko w Filadelfii, są według myśli Bożej Zborem, filarem i podwaliną prawdy. Wszyscy inni, choć noszą imię świadków, lecz w gruncie rzeczy przeciwnicy, będą wypluci z ust Pańskich,
Obecność Boga żywego i wyznanie prawdy to prawdziwe znamiona Domu Bożego. Tam, gdzie jest prawda, znajduje się ten dom. Aby móc osądzić, czym jest Zbór, musimy znać żywego Boga i odróżniać prawdę od błędu.
W połączeniu z trzecim, tak ważnym ekementem charakterem Zboru apostoł zajmuje się prawdą, do realizowania której Zgromadzenie jest powołane. Rozumie się samo przez się, że nie omawia jej całkowicie, nie byłoby to na miejscu w tym liście, zresztą też niemożliwe, gdyż poznajemy tylko po części. Ale przedstawia nam tu żywy ośrodek prawdy, Osobę naszego Pana Jezusa Chrystusa, jak On przyszedł, aby przyprowadzić człowieka do Boga oraz Boga do człowieka. Cała prawda skupia się na Nim i jest Nim przeniknięta. Zbór zbudowany został na fundamencie apostołów i proroków, a Jezus Chrystus jest żywym kamieniem węgielnym.
"Albowiem gruntu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, którym jest Jezus Chrystus". Dlatego każdy błąd odnośnie Jego osoby i Jego dzieła niszczy Zbór Boży, a kto świątynię Bożą niszczy, tego Bóg zniszczy (Efez.2; l Koryntian 3). Jest godne zapamiętania, że apostoł przedstawia Chrystusa jako żywy ośrodek prawdy, mówi o tajemnicy pobożności, gdyż nieuznawanie Chrystusa jako Boga i człowieka, jako Odkupiciela i Pana, znajdzie swój koniec i osiągnie swój szczyt w tajemnicy nieprawości, która już teraz jest czynna, a znajdzie uosobienie w antychryście, człowieku grzechu, któremu ostatecznie cały świat złoży boską cześć.
"A zaprawdę wielka jest tajemnica pobożności: Bóg objawiony jest w ciele, usprawiedliwiony jest w Duchu, widziany jest od aniołów, kazany jest wśród narodów, uwierzono mu na świecie, wzięty jest do chwały" (wiersz 16).
Kto może tę tajemnice pojąć? Kto może ją zgłębić? Bóg został objawiony w ciele. Słowo, które było na początku, Słowo, które było u Boga i było Bogiem, przez które wszelkie rzeczy się stały, to Słowo zostało objawione w ciele i mieszkało wpośród nas. Stwórca nieba i ziemi, przed Którym aniołowie się skłaniają, tak głęboko się uniżył, że przyszedł w naturze tego, który został zepsuty przez grzech. Jakaż mądrość. Bóg, Który jest miłością, znalazł drogę, by zgubionego, winnego człowieka pojednać ze Sobą i dać mu dział w Swej chwale. Na to zstąpił na ziemię, stając się człowiekiem, zamieszkując wśród zła i wszelkiej słabości. Gdy tak postępował, dowiódł, że miłość była mocniejsza niż wszystko, mocniejsza niż grzech i śmierć.
Bóg objawił się w ciele. "We wszystkim Chrystus był podobny braciom"; stał się uczestnikiem ciała i krwi, żywiąc współczucie dla naszych słabości, we wszystkim był kuszony jak my. Czy grzech był w Nim, Który się tak objawił? Czy był On jak my poddany niewoli grzechu? O nie, w żaden sposób. Był we wszystkim kuszony, podobnie jak my, oprócz grzechu. W Nim nie było grzechu. Nie uczynił nie tylko grzechu, ale też nie znał grzechu. Duch Święty wykazuje szczególną troskę, aby tam, gdzie jest przedstawione uniżenie Syna Bożego, podkreślać chwałę Jego Osoby. Tak jest i tutaj.
"Bóg objawiony w ciele" - na tym polega uniżenie Pana Jezusa. "Usprawiedliwiony w Duchu" - to Jego chwała. Moc Ducha Świętego objawiała się w czasie Jego całego życia, promieniowała z Jego śmierci i w Jego zmartwychwstaniu jako Syna Bożego. W tych samych warunkach, w jakich znajdujemy się, On nie tylko dowiódł, że był ponad złem, lecz także doskonałym we wszystkim, co jest dobrem, że Jego bezgrzeszność w czasie Jego całego życia była jawna dla sumień ludzkich, podobnie jak przez moc Jego zmartwychwstania została objawiona.
Był "widziany przez aniołów". Owe święte istoty, posłańcy Boży, które w niebie kłaniały się, zasłaniając swe oblicza przed wiecznym Synem, zstąpiły na ziemię, gdy ich Stwórca i Pan był owinięty w pieluszki i leżał w żłobie w Betlejemie, zwiastowały Jego chwałę. Na Syna Człowieczego aniołowie Boży mieli wstępować i zstępować. Aczkolwiek aniołowie nie są przedmiotami zbawczej uchwały Bożej, śledzą z podziwieniem i uwielbieniem wielką tajemnicę Jego człowieczeństwa i radują się niewymowną łaską, która spotkała człowieka.
"Był kazany wśród narodów" - Bóg jest nie tylko Bogiem Żydów, lecz Zbawicielem wszystkich ludzi.
Panu Jezusowi "uwierzono na tym świecie", jest też widziany w chwale, kiedy zapanuje w sprawiedliwości na tronie w tysiącletnim królestwie. Teraz, jako Orędownik, siedzi na tronie po prawicy Ojca. Został "wzięty do chwały", gdzie poprzednio przebywał i gdzie dla wszystkich, którzy w Niego wierzą, przygotował miejsce.

Sługa Boży
"Zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie porzucili i stali się rozbitkami w wierze" (l Tymoteusza 1,19).
Nieodzowną podstawą dla służby w pracy Pańskiej jest zachowanie wiary i dobrego sumienia. Wiara oznacza uznanie wszystkich chrześcijańskich prawd, które objawił nam Bóg za pośrednictwem Swego Słowa (l Tym. 3,9; 4,6; 6,12). A więc chodzi o chrześcijańską naukę, którą należy zachować nie tylko według litery, lecz także sercem. Zachowanie wiary oznacza przestrzeganie prawd chrystianizmu i jest zależne od dobrego sumienia. Jeśli zaniecha się uporządkowania spraw między Bogiem a sobą, wtedy następuje tolerowanie każdego błędu, a takie postępowanie oznacza brak wiary.
Dobre sumienie zależy od społeczności z Bogiem i przestrzegania prawd Słowa Pańskiego.
Tymoteusz musiał ostrzec braci przed niebezpieczeństwem, które już wtedy można było zauważyć w zarodku, a które groziło dalszym rozprzestrzenieniem. Jego gorliwość i wierność w wypełnianiu powierzonego zlecenia miały dowieść, że był dobrym sługą Chrystusa. Pracownika poznawało się w jego służbie, a Tymoteusz sprawdził się jako sługa, który przestrzegał zasad nauki Pańskiej. Chodzenie w tej nauce dało mu mądrość i znajomość, aby zaraz odróżnić fałszywe poglądy i odeprzeć je. Są one wytworem ludzkiej wyobraźni w dziedzinie świętych spraw. Lecz wierzący nie ma zajmować się tymi rzeczami, ale ćwiczyć się w pobożności.
A co to jest pobożność? Możemy określić ją jako stosunek duszy do Boga w bojaźni Bożej i w zaufaniu. Pobożność pobudza nas do tego, by unikać zła a miłować Boskie sprawy i pielęgnować społeczność z Bogiem. Zdrowa nauka pozostaje w związku z prawdą i uświęceniem, a wszystko, co się nie da z tym zespolić, jest grzechem. Pod wyrażeniem "zdrowa nauka" rozumiejmy nie tylko dosłownie naukę, lecz także sposób życia, który wynika z przestrzegania tej nauki (Tytus 2,11-12).
Apostoł znał Pana, w Którym złożył swą ufność i był mocno przekonany, że On pomoże mu powierzone dobro zachować. Było to kosztowne dobro, które otrzymał od swego niebieskiego Mistrza i które teraz składał z powrotem w Jego ręce, a więc pracę apostolską oraz wyniki tej pracy, a także to, co dotyczyło jego samego, ciała, duszy i ducha. Gdy apostoł pisał drugi list do Tymoteusza, to jeszcze nie było całkowicie zakończone pisane Słowo i Tymoteusz był zdany na natchnione wiadomości apostoła. Były to "zdrowe słowa" jako wzór i przykład, które miał zatrzymać. Przy tym nie chodziło tylko o naukę, co wynika z wyrażenia "w wierze i miłości", dzięki czemu Tymoteusz miał utrzymać wzór zdrowych słów. To powinniśmy też wziąć pod uwagę. Słowo Boże z zawartymi w sobie napomnieniami nie jest jałową nauką; mamy je przeżywać, urzeczywistniać i to w połączeniu z "wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie". To piękne dobro jest tym samym, co apostoł zalecił w l liście (6, 20). Dla nas jest całość Słowa Bożego i mamy je przy pomocy Pana i Ducha Świętego zachować. Czuwajmy więc nad tym, abyśmy nie stracili nic z tego, co nam powierzono, lecz też ani joty nie dodali.
"Strzeż powierzonego dobra przez Ducha Świętego, który mieszka w nas" (2 Tym.1,14).
Wróćmy jeszcze do tekstu z listu do Hebrajczyków 10, w którym pisarz prosi o modlitwy przyczynne,będąc świadomym, że jako sługa Chrystusowy ma dobre sumienie i dlatego może oczekiwać błogosławieństwa Pańskiego za swą pracę.
"Módlcie się za nami, albowiem ufamy iż mamy dobre sumienie, gdyż pragniemy we wszystkim zacnie postępować" (Hebrajczyków 13,18).
W każdym człowieku Bóg złożył pewien miernik dla dobra i zła, tzn. sumienie. Niestety pozostaje ono pod działaniem własnych grzechów, a na skutek wpływu środowiska stało się bardzo nieczułe i pozbawione czujności. Dopiero gdy człowiek pokutuje, nawróci się i stanie się dzieckiem Bożym, wtedy może pełnić zadanie postawione przez Boga.
Ale i to nie przychodzi samo z siebie. Potrzebuje stałego ćwiczenia. Apostoł Paweł powiedział w swej mowie przed namiestnikiem Feliksem; "A sam się o to pilnie staram, abym zawsze miał sumienie bez obrażenia przed Bogiem i przed ludźmi" (Dz. Ap. 24,16).
Czułe sumienie jest czymś bardzo kosztownym, otworzy się bowiem na działanie Słowa Bożego i poddaje się Jego zrozumiałym wskazówkom.W takim stanie sumienie jest stale regulowane mocą, która oddziałuje na nasze życie. Można porównać je z regulatorem zegara. Może się stać, że wskazówki zegara znajdą się na fałszywej cyfrze; lecz dopóki regulator ma wpływ na sprężynę, nie jest trudno naprawić stan i bieg wskazówek. Ale jeżeli ten wpływ ustanie, cały zegar musi być naprawiony.
Tak też jest ze sumieniem. Jeśli będzie ono gnuśne i nieczułe, jeśli wzbrania się, by uniżyć się przed Słowem Bożym, jest niewiele nadziei lub jej w ogóle nie ma.

"Wyjdźmy do Niego za obóz" (Heb. 13,13)
W naturze ludzkiej leży tendencja do łączenia się w obozy. Celem człowieka jest z jednej strony zdobycie sobie sławnego imienia, a z drugiej strony pozbycie się osobistej odpowiedzialności. Tak było w pierwszym świecie, gdy człowiek "odszedł sprzed oblicza Pańskiego" (l Mojż. 4,16-17). Ludzkie serce szuka zawsze dla siebie imienia, cząstki i ośrodka na tej ziemi.
Już w zaraniu ludzkości spotykamy dążenie człowieka do łączenia się w gromady, czyli dążność do jednoczenia się. Spostrzegamy to u Kainitów w l Mojż. 4, a później na odnowionej ziemi przy budowie miasta Babel w ziemi Senaar (rozdz.ii). W obu wypadkach dominowała chęć wywyższenia własnego imienia i osiągnięcia własnej chwały. Musimy przyznać, że upadły człowiek nie wraca do Stwórcy, źródła błogosławieństw i bytu, lecz wzorował się na niższym stworzeniu. Dziś również bierze się przykład ze zwierząt, które łączą się w gromady i z ptaków, odlatujących w gromadzie w oznaczonym czasie. Jeśli Kainici łączyli się we własnym imieniu i dla swego celu, to w przeciwieństwie do nich Setyci, widząc i uznając swój upadek i słabość, zwracali się w pokorze do Stwórcy: "poczęli wzywać imienia Pańskiego" (l Mojż. 4,26).
Podobnie było przy budowaniu wieży Babel. Obcą tu była myśl gromadzenia takiego materiału lub przygotowania takiego miejsca, w którym Bóg mógłby mieszkać. Imię Boże nie jest wcale wspominane. Jest to skłonność właściwa człowiekowi. Wieża Babel miała być symbolem ześrodkowania sławy ludzkiej. Lecz Bóg strącił wyniosłych.
Już przed stworzeniem miał On zamiar zespolić ludy w żywy dom w Chrystusie przez Swego Ducha (Efezjan 2,17-22).
Jednak gdy chodzi o usiłowanie człowieka zjednoczenia się pod względem religijnym, to nie może się to stać przez organizowanie w grupy. Osiągnięcie swych zamiarów człowiek chce dopiąć na tej drodze prawie we wszystkich wypadkach. Budowanie wieży Babel pokazuje nam dążność do niezależności i wywyższenia człowieka. Lecz już i tu z zepsucia tego świata Bóg wywołuje dla Swego świadectwa ludzi, którzy by "wzywali imienia Pańskiego". Powołuje wtedy Abrama z bałwochwalstwa (Jozuego 24,2-3), według postanowienia i wybrania z łaski (Rzym.9,11; 11,5). Obdarzony wielkimi obietnicami, Abraham przebywa w ziemi obietnicy jako pielgrzym, czego dowodem jest jego namiot; jest również chwalcą Pańskim, na co wskazuje jego ołtarz (Heb.11,9-10). Ponieważ Bóg zgotował wieczne miasto (Heb.11.16; Obj.21,9-22,5) dla tych, których Sam wywołuje ze złego środowiska, to szatan imituje coś podobnego na ziemi; początkiem tego jest wieża Babel, a końcem będzie system religijny, "Babilon, przybytek demonów i więzienie wszelkiego ducha nieczystego" (Objawienie 18,2).
W historii człowieka zachodzą wciąż te same zjawiska. Serce ludzkie znajduje upodobanie w widzialnym, miłuje to, co odpowiada jego myślom i co je zadowala. Tylko wiara może stanowczo wytrwać, i "jakoby widzieć niewidzialne" (Heb.11,27). Dlatego człowiek po wszystkie czasy okazywał skłonności do imitowania boskiej rzeczywistości i do opierania się na tej kopii diabelskiej. Bez wątpienia myśli te posuwał zawsze człowiekowi szatan, stary kłamca, wiedząc, że człowieka można zaspokoić pozorną religijnością. To jest właśnie powód, dla którego dziś jest tak wielka liczba naśladownictw.
Zobozowanie takie oglądamy też w zgromadzeniu izraelskim, co było swego rodzaju odstępstwem (2 Mojż.32,1-6). Odtąd Mojżesz nie mógł uznać ludu jako całości, jako królewsko-kapłanskiego.
Gmina zupełnie się zanieczyściła wskutek bałwochwalstwa, dlatego Mojżesz, wziąwszy namiot, rozbił go sobie za obozem, opodal od obozu i nazwał go namiotem zgromadzenia. Obóz był mieszkaniem ludu, ale od tego czasu przestał być uznawany za miejsce obecności Bożej. Boga tam nie było i nie mogło być, ponieważ został usunięty przez ludzki wymysł. Wskutek tego po odłączeniu był utworzony nowy ośrodek zgromadzeniowy. Kto całym sercem osądził zło, wychodził za obóz, by się połączyć z Mojżeszem przy "namiocie zgromadzenia". "Tedy każdy, kto chciał o co pytać Pana, wychodził do namiotu zgromadzenia, który był za obozem" (2 Mojż. 33,7). W gorliwości dla czci Bożej Mojżesz stawia Przybytek, jaki później został założony według myśli i wskazówek Bożych, i jaki Mojżesz widział, kiedy go Bóg pouczył na górze.
Istota myśli była ta sama, lecz namiot nie posiadał tego kształtu i urządzenia, które na rozkaz Boga miały cechować Przybytek. Jednak Bóg uznał namiot i odtąd się tutaj jedynie objawiał."Gdy Mojżesz wchodził do namiotu, zstępował słup obłokowy, a stawał u drzwi namiotu". Tutaj "mawiał Pan z Mojżeszem twarzą w twarz" (2 Mojż. 33, 9.11). Namiot Zgromadzenia był miejscem mieszkania Boga w łasce (3 Mojż. l.l). Bóg mógł tam zamieszkać, ponieważ był ze wszystkich stron otoczony tym, co odpowiadało Jego istocie i żywo przedstawiało jego połączenie z ludem. Gdyby Bóg wystąpił w całym majestacie i obawił Swą istotę na górze Synaj w pośrodku ludu, to następstwem tego byłoby natychmiastowe zniszczenie go jako "ludu upartego". Lecz On usunął się za zasłonę - jest to symbol ciała Chrystusa (Heb.10,20) - i zajął Swe miejsce w ubłagalni, gdzie Jego oko nie widziało uporu Izraela, lecz krew pojednania, która zadość uczyniła żądaniom Jego natury. Przyniesiona przez najwyższego kapłana do Przybytku krew była wzorem kosztownej krwi Jezusa Chrystusa, która oczyszcza z wszystkich grzechów. Ponieważ Izrael według ciała nic z tego nie widział, to Bóg pozwolił Sobie bez ujmy dla Swej świętości i sprawiedliwości zamieszkać pomiędzy nimi, albowiem krew "poświęca nieczystych ku oczyszczeniu ciała" (Hebrajczyków 9,13).
To poucza nas o kosztownej prawdzie, o zasadzie, którą duchowo myślący chrześcijanin wnet pojmuje. Miejsce, które Chrystus zajmuje teraz, jest "za obozem". Dokładne odróżnienie, czym właściwie jest "obóz", wymaga wielkiej zależności od Słowa Bożego. Obozem jest świat religijny, który przestrzega kształtu chrześcijańskiego, lecz nie miłuje Pana i pozwala sobie na wszystko, na co są skierowane pożądliwości serca. Co pisze nam o tym Słowo Boże? "Albowiem wszystko, co jest na świecie, jak pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha żywota, to nie jest z Ojca..." (l Jana 2,l6). Dalej Pismo mówio świeckich wyznawcach jako o ludziach "rozkosze raczej miłujących niż miłujących Boga, którzy mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli", a następnie apostoł radzi: "od tych się odwróć" ( 2 Tm 3,5).
Dzieci Boże mają więc wystąpić z tego religijnego systemu. "Przeto wyjdźcie z pośrodku nich" (2 Kor.6,17). "Wyjdźmy tedy do Niego za obóz, nosząc urąganie jego". Wiele potrzeba siły duchowej, by wyjść z obozu. Ale po wyjściu z niego potrzeba jej daleko więcej na to, aby względem tych, którzy są jeszcze w nim, postępować w zespoleniu świętości i łaski, w takiej świętości, która odłącza od poplamienia obozem, w łasce, która nas czyni zdolnymi działać dla pożytku pozostających.
W 3 księdze Mojżesza znajdujemy nieugiętą świętość Bożą połączoną z czystą łaską. Połączenie doskonałej świętości z zupełną łaską charakteryzuje odkupienie w Chrystusie Jezusie, a odkupienie to jest nam w tej księdze przedstawione w różny sposób w obrazach. Gdy z modlitwą rozważamy te symbole, to musimy powiedzieć: Zaprawdę "dobroć i prawda spotkały się, sprawiedliwość i pokój pocałowały się" (Psalm 85,11).
"Mojżesz potem wracał się do obozu, a sługa jego Jozue, syn Nunów, młodzieniec, nie odchodził z pośrodku namiotu". Mojżesz ujawnia tu wyższy stopień duchowej energii niż jego sługa Jozue. O wiele łatwiej jest zająć stanowisko odłączenia niż w słuszny sposób postępować względem tych, którzy są jeszcze w obozie. Mojżesz posiadał taką siłę duchową, że mógł powracać do odszczepieńczego Izraela. Czynił to nie dlatego, by uczestniczyć w ich grzechach, lecz by ich pouczać o zamiarach Bożych i doprowadzić ich do posłuszeństwa Jego Słowa. Jozue nie odważył się jeszcze tego czynić, ponieważ był niedoświadczonym i bojaźliwym młodzieńcem. Mimo to Jozue przedstawia duchową głowę ludu, jest obrazem na Chrystusa, który w Duchu mieszka wpośród Zgromadzenia. Chrystus jest ośrodkiem Bożym, Jego Duch jest mocą, która zgromadza wkoło tego ośrodka, a Jego dziećmi są ci, którzy są zgromadzeni. To jest Kościół Boży według zasady Bożej, czyli postanowienia Bożego, do czego mamy też dążyć. Jeśli znaleźliśmy pokój przez krew Jezusa, to widzimy w Nim nasz wielki punkt zborny i więź, która nas łączy. Duch Święty jest tym, który zbiera, a Chrystus jest jedynym ośrodkiem, do którego wierzący są zbierani. Lecz gdy się wspólnie zbiera jako Zgromadzenie Boże, musi je charakteryzować świętość, aby Pan i Bóg mógł tam mieszkać.
Duch Święty może zbierać lud Boży tylko do Chrystusa, a nie do jakiegokolwiek systemu religijnego czy imienia, to jest nauki i przepisów. Zbiera On około jednej osoby, a tą osobą jest uwielbiony Chrystus w niebiosach. Kto się wkoło Niego zgromadza, ten działa według Bożego upodobania. Tu objawia Pan przez Swego Ducha Swoje myśli miłości i łaski, otwiera Pisma i czyni serca szczęśliwe w znajomości Jego zadziwiającej miłości. Tu uczymy się poznawać chwałę osoby Pana Jezusa i Jego dzieła oraz kosztowny stosunek odkupionych do Ojca i do Niego; dzięki posłuszeństwu doznajemy także społeczności i przywilejów ludu Bożego.
Tekst z Hebrajczyków 13,13 jest dla nas chyba jasny, co przezeń chce powiedzieć pisarz. Jeszcze więcej tekst ten będzie dla nas zrozumiały, gdy przeczytamy cały list. Wtedy odczuwa się, jak od rozdz. 3 pisarz, mówiąc o czasach Mojżesza i o danych od Boga rzeczach, choć niedoskonałych, ciągle nawiązuje do Chrystusa, do doskonałości w Nim. Miał wiele do powiedzenia o kapłaństwie, zakonie i Przybytku. Religii ciała przeciwstawia wzmacniającą łaskę (Heb. 13,9). Jeszcze raz podkreśla to, że chrześcijanie posiadają prawdziwe nabożeństwo i że do nich należy ołtarz Boży. Pisarz wykazuje łączność i czyni powiązanie między symbolami Przybytku a Jezusem, w Którym stało się wypełnienie. Chce, aby wierzący poznali, że Jezus był owym wyniesionym cielcem i kozłem ze skórą z ich mięsem i gnojem (3 Mojż.16,27), usuniętymi za bramę obozu na pustynię. Jezus bowiem był także wyprowadzony za bramę jerozolimską. Chodzi tu też o urąganie i obrzydzenie tak w symbolu, jak i u wykonawcy.(Iza-49,7; 52,14; 53.3-4; Ps.22,7;102, 11).
Pisarz widzi w duchu siebie wraz z odbiorcami tego listu, wychodzącymi z obozu na pustynię z danym trupem, widzi w duchu siebie i ich wychodzących z Jezusem z bram jerozolimskich z obozu i jednoczy się z nimi dobrowolnie, widzi siebie obrzuconego obelgami, które towarzyszyły Jezusowi przy wyjściu za miasto. Tak i dziś każdy, kto przyznaje się do Jezusa, wychodzi w duchu na zewnątrz obozu, czy ma się na myśli obóz w pustyni, czy Jerozolimę, która była ośrodkiem religijnego systemu, tzn. obozem za czasów Jezusa i apostołów.
Ze względu na przytoczone myśli i zdania powstaje pytanie, jaka jest przewodnia myśl w wierszach 12-14 łącznie z wierszami 8-11 w rozdziale 13. Co podkreśla pisarz, używając słów: l) "dlatego" (w.12), 2} "tedy" (w.13), i 3) "albowiem"(wiersz 14). Omówmy każde z tych trzech wyrażeń.
1) Czy wyraz "dlatego" kieruje pisarz nie ze względu na dwie pozytywne sprawy: "mamy" (w.10) i "palone bywają za obozem"? (w.11) Właściwie wyrażenie "za obozem i za bramą" nie oznaczają oddzielenia od czegoś, co miałoby być równoznaczne z uchylaniem się; lecz kroczenie naprzód jest tu myślą przewodnią jak na początku listu, chociaż oddzielenie jest przemijającym następstwem. Jezus kroczył niepowstrzymanie naprzód, wyszedł poza obóz, by dać ze sobą tak postąpić, jak postąpiono w stosunku do wzoru na pustyni. Lecz i to jeszcze nie wszystko! Jego cel - to dać ludowi nie tylko podobne, ale doskonalsze wypełnienie, niż ono było możliwe w symbolu, a mianowicie: lud "poświęcić". I to jest "dlatego".
2) "Uczestnicy Chrystusa" Jego śladami wychodzą tak samo "poza obóz", przy czym ponoszą takie same urągania, jakie towarzyszyły Jezusowi wychodzącemu z miasta z drzewem przekleństwa. To jest "tedy".
3) I dokąd prowadzi ostatecznie to wyjście? Jezusa wyprowadziło to literalnie, a ich w duchu za zasłonę, wewnątrz świątyni.
Na ziemi prowadzi ich najpierw w bezdomność,w oczekiwaniu przyszłego miasta, do którego dążyli jako godni zastępcy swych ojców, którzy już w zaraniu dziejów zbawienia zwrócili swój zwrok od ziemi na niebieską ojczyznę. Oni też jak odbiorcy tego listu nie posiadali jasnych wytycznych. To jest "albowiem".
Jeśli powstaje pytanie, co to jest obóz, to wyżej odpowiedziano na nie dostacznie. Jest to całokształt należący do ram żydowstwa oraz wezwanie wierzących Żydów do wyjścia poza niego. Lecz w odniesieniu do chrześcijaństwa można to porównać z wyjściem poza systemy, aby w uznaniu jedności Ducha zgromadzać się po prostu jako członki Ciała Chrystusa. Chrześcijanie z Żydów byli wezwani do wyjścia do Niego, by "nosić Jego urąganie", aby nie stali więcej z dala, lecz prawdziwie oceniali swe wielkie prawo, że mogą przybliżać się do świątyni w górze i posilać się Chrystusem. Nie łatwe było dla nich wyjście z tego obozu, podobnie jak i dziś trudno mieszkańcowi świątyni opuścić obóz, by z Chrystusem ponosić pohańbienie. Do tego przecież pobudza Duch Święty w omawianym liście i wciąż przypomina, że miejsce chrześcijanina jest w górnej świątyni, gdzie znajduje się Jego przewodnik, a wtedy powinien zrozumieć, że jego miejsce jest również poza obozem.
Od duchowego zrozumienia i osobistego zastanowienia chrześcijanina zależy, co ma on do oglądania i do opuszczenia, zwłaszcza jeśli znajduje się jeszcze w obozie. Gdy wierzący trwa w zależności od Pana i spogląda wzwyż na swego Wodza (Heb.12, 2), wtedy na pewno osiągnie duchowy wzrost.
Niechaj poniżej opisane wydarzenie z życia pewnego młodego Araba, chrześcijanina Kamila Aietani, mieszkającego w Syrii, posłuży niektórym wierzącym do lepszego zrozumienia ich stanowiska w Chrystusie.
Gdy był nakłaniany przez biskupa greckiego kościoła, aby przystąpił do niego, wtedy odpowiedział mu: "Wasza Wysokość! Jeśli musielibyśmy razem przebyć rwący potok Orontes bez pomostu i kładki, to na pewno nie prosiłbym pana o pomoc w przejściu na przeciwną stronę, ponieważ pan sam nie dałby sobie rady. I gdyby był tam jakiś olbrzym, który mógłby przenieść pana na przeciwległy brzeg, to nie zwróciłbym się do pana z prośbą o przyjście po mnie, ale do tego olbrzyma samego, a on przeprowadziłby mnie. Tym olbrzymem jest Jezus Chrystus!" Biskup uznał, iż Kamil ma słuszność. Wprawdzie ten ostatni był chrześcijaninem dopiero siedem miesięcy, lecz zrozumiał, że jedyne zbawienie i stanowisko wierzącego jest w Chrystusie i w Jego mocy, i dlatego świadczył z świętą powagą o usprawiedliwieniu przez wiarę w Jezusa. Młody ten człowiek wkrótce przypieczętował swe świadectwo śmiercią wśród mahometan w Bessora.
List apostoła Pawła do wierzących w Galacji był poważnym ostrzeżeniem przed opuszczeniem tego, co otrzymali przez Ewangelię. Dlatego jest to i dla nas obowiązujące. "A teraz poznawszy Boga, a raczej poznani będąc od Boga, jakoż się wracacie ku żywiołom mdłym i mizernym, którym zasię znowu służyć chcecie?" (Gal.4,9; 1,6; 3,1; Kol.2.18-23).
Powróćmy jeszcze raz do obozu na pustyni, który tworzył lud izraelski. Skoro Bóg nie chciał więcej przebywać w pośrodku swego ludu, to i Jego sługa Mojżesz nie mógł tam pozostać. Odłącza się od bałwochwalców, którzy uczynili złotego cielca na Horebie. Dlatego rozbił namiot za obozem. Tam było więc to miejsce spotykania z Panem i każdy bogobojny Izraelczyk, który z serca szukał Pana i Jego czci, opuszczał obóz bałwochwalców. Bo godne uczczenie mogło być oddane tam, gdzie Pan przebywał, a także tylko tam można było otrzymać wskazówki dla osobistego postępowania w pustyni oraz dla zachowania się wobec Niego. Widzimy wielkie podobieństwo między tym miejscem ze Starego Testamentu a z Heb.13,13. Bóg musiał opuścić obóz na pustyni, ponieważ lud postawił na Jego miejsce innego boga. Obecnie wierzący znajdują Pana Jezusa "poza obozem". Dlaczego jest On tam? Ponieważ w obozie chrześcijańskim nie daje się Jemu miejsca, które Mu się należy, i ponieważ autorytet Słowa Jego nie jest całkowicie uznany. Dlatego bogobojni wierzący są zaproszeni, aby "wyjść do Niego za obóz, nosząc urąganie Jego".
W namiocie zgromadzenia, z dala od samowoli i uporu ludu, Bóg mógł nadal z Mojżeszem się spotykać i rozmawiał z nim, "jako mawia człowiek do przyjaciela swego". Większość jednak pozostała w obozie. Chwalili Boga w ten sposób, że powstawali, gdy słup obłokowy - mieszkanie Boże - zstępował na dół i padali na ziemię, lecz obozu nie opuszczali (2 Mojż 33,9-10). I dziś czyni to wielu wierzących chrześcijan, choć niektórzy z nich dobrze wiedzą, że jest miejsce, gdzie dzieci Boże mają się zgromadzać wkoło Pana, z dala od wszelkich urządzeń ludzkich, ale nadal obchodzą z niewierzącymi wieczerzę Pańską, dają się prowadzić niewierzącym kaznodziejom. Wszyscy, którzy odwiedzali namiot zgromadzenia, doznawali błogosławieństwa obecności Bożej, bo tam były słowa Boże. Jest to kosztowny wynik odłączenia się dla Boga. Pan życzy Sobie, abyśmy byli w Jego namiocie, gdzie bracia są wkoło Niego zgromadzeni. Mojżesz wracał z namiotu zgromadzenia do obozu, aby pouczyć Izraelczyków o tym, co jest Panu przyjemne. Jozue nie czuł się dość mocny, nie odstępował więc od namiotu. Jest wzorem dla tych, którzy w duchu przebywają zawsze w obecności Bożej.
Chrystus nie zmienia się. Niespokojne szukanie czegoś nowego, "nauk rozmaitych i obcych" jest dowodem, że serce praktycznie nie posiada spoczynku w Chrystusie, bo nie urzeczywistnia tego, czym jest Chrystus. Kto, mówiąc, że ma Jezusa, szuka jeszcze czegoś, to Go nie zna albo przynajmniej Go zapomniał.
Pisarz listu przedstawia błąd tych wierzących Hebrajczyków, którzy byli skłonni szukać zadowolenia w żydowstwie, i wskazuje im na coś "lepszego", "doskonalszego" i "większego". Nie są to już ci Żydzi, którzy nie byliby w posiadaniu prawdziwego uwielbienia Bożego, w jakim inni, tzn. niewierzący, nie mogli uczestniczyć. Ołtarz Boży jest poza obozem i należy teraz do chrześcijan, a więc i do wierzących Żydów. Ziemska forma uwielbiania Boga, która posiadała świecką chwałę i w tym świecie miała swe miejsce, należała do elementów świata i nie mogła dłużej się ostać. Teraz jest niebo, krzyż i hańba. Wielka ofiara Chrystusa za grzech wprowadza nas swą skutecznością w świątynię do nieba samego, dokąd ta krew była wniesiona, a z drugiej strony wyprowadza z obozu od religijnego ludu, który jest połączony z tym światem.
Kosztowna krew Baranka Bożego wyprowadza nas na zewnątrz w hańbę i odrzucenie na ziemi. To jest cząstka Chrystusa. W niebie jest On przyjęty, tam wszedł ze Swą własną krwią. Na ziemi był wzgardzony i odrzucony. Religia świata tworzy system, w którym elementy religijne są dostosowane do ziemskiego człowieka i odpowiadają jego naturze, a to jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa.
Jeśli nasze serce są Jemu niepodzielnie oddane, to pozostaniemy też bez zmazy wpośród tak wielu religijnych prądów, w których człowiek zajmuje pierwszeństwo.
Wielkim niebezpieczeństwem dla serca ludzkiego jest to, że w odniesieniu do nieba i wiecznych rzeczy zawsze dążyło do postawienia pomiędzy sobą a Bogiem jakichkolwiek istot pośredniczących.
Nie tylko dziś, ale już w początkach historii Kościoła upominał Bóg poważnie przed tym niebezpieczeństwem (Kol. 2,8.18). Bóg, Który nas tak umiłował, że dał Swego jednorodzonego Syna za nas, i Który przez Niego przyprowadził nas tak blisko do Swego Ojcowskiego serca, chce nas zawsze mieć w Swej bezpośredniej bliskości, przed Swym obliczem,w osobistej zażyłości i społeczności. Nikt i nic, żaden system, żaden człowiek i żaden anioł nie ma prawa wcisnąć się między Boga a nas, i my też nie powinniśmy myśleć o jakimkolwiek pośrednictwie między nami a Bogiem. Nasz Pan i Zbawiciel, "człowiek Chrystus Jezus, który dał samego siebie na okup za wszystkich", jest jedynym "pośrednikiem między Bogiem i ludźmi". Wszystkich, którzy w Niego wierzą, przyprowadził na zawsze do Boga przez Swoje dokonane dzieło odkupienia i w Swojej własnej, wspaniałej Osobie.
Nim historyczny Babel został zwyciężony przez Medów i Persów, wołał niegdyś Bóg do Swego ziemskiego, ludu izraelskiego: ."Uciekajcie z pośrodku Babilonu, a niech zachowa każdy duszę swoją; abyście nie byli zatraceni w nieprawości jego" (Jer. 51,6). Tak woła Pan już od dawna i jeszcze dziś, nim nadejdzie sąd nad "Babilonem", odszczepieńczym kościołem, wzywa Swoich: "Wyjdźcie z niego" (Obj.18,4). Słyszymy też Pana wołającego przez apostoła Pawła; "Przeto wyjdźcie z pośrodku ich i odłączcie się" (2 Kor.6,17). Pisarz listu do Żydów podobnie zachęca chrześcijan z Izraela przed zburzeniem Jerozolimy: "Wyjdźmy tedy do Niego za obóz". I to było błogosławieństwem dla wierzących Żydów, że dali posłuch temu słowu, nim Jerozolimę oblężono i zniszczono. Wtedy nie było w niej chrześcijan. Pan ich wywołał z odstępczego systemu i zaprowadził do Pełła. Te rzeczy i Swoich z Żydów Bóg znosił w wielkiej cierpliwości, jednak w tym liście nawołuje Żydów do odłączenia: "Wyjdźmy tedy do Niego za obóz".
Wreszcie przez zburzenie Jerozolimy Bóg wykonał Swój sąd, usuwając na stronę cały żydowski system.
Wołanie Pańskie było i jest Jego świętym wezwaniem, któremu winni być posłuszni wierni, póki przebywają jeszcze tu na ziemi. W związku z opisem okropnego sądu nad Babilonem słyszymy nakaz i wołanie Pana jeszcze raz i to po raz ostatni;
jest to ostrzeżenie dla wszystkich, by wyszli z Babilonu.
Obecny stan rzeczy, tzn. wszelkie organizacje kościelne, Bóg będzie znosił w cierpliwości aż do wzrostu potężnego systemu duchowo-religijnego - Babilonu, który zakończy swe istnienie w czasie wielkiego ucisku. "Wyjdź z niego ludu mój" - dotyczy dzisiejszych wierzących, by nie pozostawali w tym duchowym gmachu.
Wszędzie są wierzący, również i w dzisiejszym Babilonie. Do nich sam Pan woła: "Wyjdźcież z niego, ludu mój". Nie ma chyba dziś takiego religijnego systemu w chrześcijaństwie, w którym by nie było dusz należących do ludu Chrystusowego, chociaż owe systemy pod względem urządzenia i nauki mogą być jeszcze bardzo złe i zepsute. Jakie to ważne, a jednocześnie jak zasmucające! Lecz, dzięki Bogu, napisano: "Zna Pan, którzy są Jego" (2Tym. 2,19). Wśród tej ciemności, zepsucia, zamętu, jakie panują w niejednych religijnych organizacjach, z trudnością daje się wyczuwać wierzących, lecz jeżeli tacy są tam i gdzie indziej, to Pan ich zna. I nie jest Mu, jak wielu chrześcijan niestety myśli, obojętne, gdzie Jego wierni się znajdują i gdzie się zaliczają, o ile tylko są uratowani. Zaprawdę nie! Po tych pocieszających słowach czytamy Jego poważne wezwanie! "Niech odstąpi od niesprawiedliwości wszelki, który mianuje imię Pańskie". Tyle do Babilonu. Nie woła On dopiero „w dniu sądu”, ale dziś.
Tak nawołuje przez wszystkie wieki, tak długo, póki choć "jedno ucho", o czym tak często jest wzmiankowane w orędziu do siedmiu zgromadzeń: "Niechaj słucha, co Duch mówi zgromadzeniom", "Wyjdźcie z niego". Słowo "wyjdźcie" ma zawsze dla ludu Bożego swoje znaczenie i znalazło posłuch u zwycięzcy.
We wszystkich czasach brzmiało wezwanie Boga do Swoich dzieci, by wychodziły ze środowiska zła moralnego i duchowego, dotyczącego ciała i ducha, tzn. uczynków i nauki. Tak było przed potopem, w czasie tak zwanej "wolności człowieka" - i w okresie Zakonu (Jer.50,6), tak jest obecnie w okresie chrześcijaństwa (Obj.18,4). "Przeto wyjdźcież z pośrodku ich... i będę wam za Ojca, a wy mi będzie cię za synów i córki - mówi Pan wszechmogący. Te tedy obietnice mając, najmilsi, oczyszczajmy samych siebie od wszelkiej zmazy ciała i ducha, podczas gdy świętobliwości dokonujemy w bojaźni Bożej" (2 Kor. 6,17 - 7,1).
Gdy duchowym wzrokiem przenikamy historię ludzkości, to musimy wziąć pod uwagę, że od początku zło zawsze się rozszerzało w skupisku ludzi, którzy opuszczali Boga, jedyne źródło dobra i światła. Czytamy, że Kain "odszedł od oblicza Pańskiego" i zbudował osiedle, początek systemu ześrodkowania zła i oporu wobec Boga. Następnie znów przy budowie wieży Babel widzimy wyniosłość człowieka i jego sprzeciw wobec Najwyższego. A przecież Bóg przez wody śmierci (potop) odnowił ziemię po to, aby na niej okazał się nowy człowiek w swym postępowaniu. Potem dostrzegamy to zło na pustyni u Izraelitów, choć w innym charakterze, pomimo że na każdym kroku widzieli moc Bożą, która ich prowadziła z Egiptu. Później wznowiło się po wyjściu z niewoli babilońskiej, aż urosło do wielkiego obozu religijnego, który zakończył się wraz ze zburzeniem Jerozolimy.
Z Żydami powtórzy się to w wielkim ucisku. Pan Jezus wzywa Swe wierne ostatki Izraela do opuszczenia i uciekania od odstępczego i bałwochwalczego ludu (Mat. 24,15-26; Mar.13, 14 -23; Łuk.21,21-23). "Zginienie twoje z ciebie o Izraelu, ale ze Mnie wspomożenie twoje" (Ozeasz 13,9).
Podobnie jest i z kościołem, który w odstępstwie stał się świecko-chrześcijańskim zespoleniem, w którym nie ma Chrystusa (Obj. 3,20), i który będzie wycięty (Rzym.11,22; Jana 15,2.6).
Dzieci Boże, chodzące w bojaźni Pana, chcą pełnić tylko Jego wolę, a gdy spostrzegą, że uchylili się od Jego Słowa, to przerażają się, jak niegdyś Dawid nowym wozem (l Kronika 13 rozdział). Może to być jak najpiękniejszy wóz uczyniony przez człowieka, ale skrzyni Bożej, tzn. Chrystusa, nie można na niego postawić. Zasada Boża jest po wszystkie czasy ta sama: skrzynię Bożą trzeba nieść na złotych drążkach, co mogli czynić tylko kapłani z rodu Aronowego (2 Mojż. 25,10-22). Tak było u starotestamentowego ludu Bożego. Ale gdy Chrystus Pan wykonał dzieło zbawienia, odtąd zrodzeni przez Boga są kapłaństwem świętym do przynoszenia duchownych ofiar, które są przyjemne Bogu jako składane w Jezusie (l Piotr.2,5; Obj.l,6). A przez Chrystusa mamy przystęp w Duchu do Ojca (Efez.2,18), On zaś jako Najwyższy Kapłan okazuje się za nami przed obliczem Bożym (Heb.9,24).
"Bo jeszcze tylko mała chwila a przyjdzie Ten, Który ma przyjść, i nie będzie zwlekał. "A sprawiedliwy z wiary żyć będzie", a "jeśli kto się cofa, nie będzie miała dusza moja w nim upodobania. Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają ku zginieniu, ale z tych, którzy wierzą ku uratowaniu duszy" (Hebrajczyków 10. 37-39).

Ekskluzywność
Wielu przeraża zarzut "ekskluzywności", tj. odłączenia, wnoszony przeciw takim, którzy dążą do utrzymania za wszelką cenę prawdy Bożej. Chwila spokojnego zastanowienia się w świetle Pisma Świętego wystarczy, aby poznać zasadę ekskluzywności i przyswoić ją sobie lub przyznać, że jest mi wszystko jedno, z jakiej przyczyny jest odsunięty od Stołu Pańskiego ktoś, kto, być może, jest prawdziwym członkiem Ciała Chrystusowego. Gdyby ktoś chciał zająć to ostatnie stanowisko, byłby oczywiście w sprzeczności z apostołem Pawłem (l Koryntian 5). W tym rozdziale Zgromadzenie w Koryncie zostało wyraźnie pouczone przez apostoła natchnionego przez Ducha Świętego, że musi być "ekskluzywne", tzn. wykluczającym lub zamykającym się Zgromadzeniem.
Apostoł nakazał im wyłączyć i odsunąć od Stołu Pańskiego tego, kto zgrzeszył (członka Ciała Chrystusowego mimo jego ciężkich grzechów ).
Lecz czy nie na tym właśnie polega istota "ekskluzywności"? Tak, bez wątpienia! A dalej można się zapytać: Czy Zgromadzenie Boże musi być "ekskluzywne"? Czy więc nie jest naszym obowiązkiem, naszą odpowiedzialnością, sprawdzać naukę i moralne chodzenie wszystkich tych, którzy interesują się społecznością. Czy nie jest z całą powagą napisane, że należy usunąć takiego, który w nauce lub w swym postępowaniu zniesławia Pana? Czy ktoś chciałby rzeczywiście to zakwestionować?
Wtedy "ekskluzywność" jest "okropnym" słowem!
Lecz faktycznie bywa tak, że bardzo wielu miesza dwa pojęcia, które w Słowie Bożym są wyraźnie rozróżnione: Dom Boży i Ciało Chrystusa. Jeśli odmawia się komuś miejsca przy Stole Pańskim albo odsuwa się go od niego, to niektórzy mówią o „rozdzieleniu Ciała” lub „oddzieleniu członka Chrystusowego”. Czy Ciało może być podzielone albo członek odcięty, gdy ten, który zgrzeszył, został ze Zgromadzenia w Koryncie usunięty? Z pewnością nie! I tak samo jest z każdym innym.
Dzięki Bogu, że nikt nie jest w stanie podzielić Ciała Chrystusa ani też odłączyć od niego jednego z najsłabszych członków. Bóg zatroszczył się o to, "aby nie było rozerwania w Ciele". Największa karność w Domu Bożym nie może nigdy naruszyć jedności Ciała Chrystusowego. Jedność ta jest absolutna i nierozerwalna! Gdyby była lepiej zrozumiana, znalazłyby się odpowiedzi na bardzo wiele zagadnień i wiele trudności byłoby rozwiązanych.
Stawia się też często pytanie, jeśli ktoś jest usunięty lub nie dopuszczony do społeczności:
"Czy nie uznaje się go za dziecko Boże?" Można tylko odpowiedzieć, że o tym nie ma nawet mowy. "Zna Pan, którzy są jego" oraz "Niech odstąpi od niesprawiedliwości wszelki, który mianuje imię Chrystusowe"!
Jesteśmy tylko tak daleko powołani do orzeczenia o wewnętrznym stosunku człowieka do Boga, o ile do tego daje nam powód jego publiczne życie przed ludźmi. Jeśli zgromadzenie nie czuje się odpowiedzialne oceniać naukę i postępowanie tych, którzy są "wewnątrz", wtedy nie jest już Zgromadzeniem Bożym. A każdy, kto chce być wierny Panu, musiałby natychmiast z niego wyjść.
A więc widzimy, że "ekskluzywność" jest daleka od tego, aby być czymś odstraszającym, raczej jest obowiązkiem i powinnością każdego zgromadzenia, które zbiera się na gruncie Zgromadzenia Bożego. Ci, którzy nie uznają jej, udowadniają tylko, że są po prostu nieświadomi prawdziwego charakteru Domu Bożego i niezwykle ważnej różnicy między karnością w Domu Bożym i prawdą o jednym Ciele.
"Jam im dał Słowo Twoje, a świat je miał w nienawiści, bo nie są z świata, jako i Ja nie jestem z świata" (Jana 17.14).

Stanowisko i stan wierzącego (Efez. roz. l, 2, 3)
l i 2 rozdział listu do Efezjan określa nasze stanowisko w Chrystusie. Nie traćmy z oczu miejsca, które Bóg zgotował nam w Chrystusie; nie chwiejmy się i nie lekceważmy go. Przez to rozumiem, że wszystko czym byłem - stary człowiek - dla wiary już nie istnieje. Tu widzę, że umarłem i że moje życie jest skryte z Chrystusem w Bogu. W ciele nie istnieje nic dobrego; jest w nim tylko grzech, samowola i pożądanie, które oddzielały mnie od Boga. Lecz wierzę świadectwu Bożemu i uznaję, że Chrystus zmarł i dzięki Jego śmierci za grzechy i za grzech Bóg dla wiary uczynił koniec staremu, złemu człowiekowi. A ponieważ mój stary człowiek w ten sposób znalazł koniec, Chrystus jest we mnie nowym człowiekiem. Jestem przestawiony w obecność Bożą jak w samym Chrystusie i mam prawo uważać, że mój stary człowiek już nie istnieje. Takie jest więc moje miejsce i moje stanowisko przed Bogiem. Nie tylko grzech został usunięty, lecz także moje stanowisko przed Bogiem jest skutkiem tego, że on został zmazany.
To nie wszystko. Nie tylko ja jestem w Chrystusie, lecz także On jest we mnie. Te dwie rzeczy nie mogą być od siebie oddzielone, chociaż są całkiem różne. Pierwsza jest wyrazem mojego stanowiska, druga - mojego stanu. Nim Pan opuścił ten świat, powiedział: "W on dzień poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim i wy we Mnie, a Ja w was" (Jana 14,20). Chrystus wprowadził mnie w stanowisko i o nim traktują rozdziały l i 2 listu do Efezjan, jak to już stwierdziliśmy. W nich jest oglądany Chrystus jako Ten, Który był w śmierci, lecz teraz zmartwychwstał. A także my wierzący jesteśmy tu widziani jako tacy, którzy razem z Nim zmartwychwstaliśmy i razem z Nim i w Nim siedzimy w niebieskich miejscach (2,6). Tam jesteśmy i to jest nasze stanowisko w połączeniu z "Bogiem Pana naszego Jezusa Chrystusa" (1,17)"
Lecz w rozdziale 3 w.14 Paweł skłania swe kolana przed "Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa" i prosi Go: "aby wam dał według bogactwa chwały swej, żebyście byli mocą utwierdzeni przez Ducha jego w wewnętrznym człowieku". W tym rozdziale chodzi o stan, a nie o stanowisko; to jest uważane za fakt dokonany. Lecz tu apostoł prosi Boga, aby coś uczynił, abyśmy według bogactwa Jego chwały byli "utwierdzeni przez Ducha jego w wewnętrznym człowieku". Stan duszy musi odpowiadać temu miejscu, do którego jesteśmy wzniesieni: "aby Chrystus przez wiarę mieszkał w sercach waszych, żebyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani będąc, mogli doścignąć ze wszystkimi świętymi, która jest szerokość i długość, i głębokość, i wysokość, i poznać miłość Chrystusową przewyższającą wszelką znajomość, abyście napełnieni byli wszelką zupełnością Bożą" (3, 17-19).
Wiem, że we mnie jest Chrystus, a ja w Nim, lecz to nie powinno mi wystarczyć. Mam tego świadomie zażywać. "Aby Chrystus przez wiarę mieszkał w sercach waszych" - jest modlitwą odnoszącą się do naszego stanu; nie jest to komentarzem stanowiska. Mamy czuwać, aby prawda stanowiska nie została osłabiona, ale przywilej stanowiska winniśmy zastosować do oceniania naszego stanu.
Jeśli ktoś mówi, że posiada społeczność z Ojcem i Synem, może czasem trzeba go zapytać: Czyż nie widziałem, że przed chwilą bawiłeś się głupstwem, którego byłeś świadkiem? Czy nie oznacza to, że ma się społeczność z głupcem?
Tak więc stanowisko służy ku temu, by osądzić stan i tu ingeruje orędownictwo Chrystusa i łączy doskonałość stanowiska ze stanem. Czy mogę posiadać lepsze miejsce i lepsze stanowisko niż to, które posiadam w Chrystusie? Jestem sprawiedliwy, jak On jest sprawiedliwy i jestem wprowadzony w światłość, w jakiej jest Bóg. Moje grzechy są zmazane. Lecz jeśli teraz dopuszczę się grzechu? Wtedy potrzebuję Orędownika Jezusa Chrystusa, Sprawiedliwego - i ja Go też posiadam (l Jana 2,1). Stan duszy nie zależy od stanowiska, lecz od łaski, w której stoimy.
Jeśli ktoś mówi; "Jestem w Chrystusie, to mi wystarczy, mój stan nie jest taki ważny", wtedy zachodzi obawa, że taki nie pozostaje w Chrystusie. Może mieć znajomość nauki, ale gdyby był rzeczywiście w Chrystusie, to nie mógłby wytrzymać bez społeczności z Nim. "Zrozumienie nadyma" (l Kor. 8,1), lecz przebywanie w światłości sprawia, że cenimy nie tylko miejsca, które jest nam dane, ale także społeczności z Ojcem i Synem.
Dalsze działanie światła na duszę, która w nim żyje, jest taka, że świadoma zależność od Boga jest istotą jej stanu. „Ja” posługuje się faktem, że jest doskonałe w Chrystusie, aby uniezależnić się od „Mego”. Z zależnością są połączone dwie rzeczy: po pierwsze świadomość, że w żadnych okolicznościach nie mogę być bez Boga, po drugie: błoga znajomość, że Bóg jest dla mnie. Innymi słowy: zależność ta daje ufność w miłość i moc Bożą wobec nas, jako też świadomość, że nie możemy nic bez Niego uczynić.
Dlatego Pismo podkreśla wciąż miłosierdzie, gdy mówi o człowieku albo się do niego zwraca. Lecz gdy kieruje się do Zgromadzenia, to mówi o "łasce" albo o "łasce i pokoju" (Rzym, 1,7; l Kor.l, 2; Gal,l,3; Efez.l,2; Filip. 1,2 itd). Tylko w liście Judy znajdujemy: "Miłosierdzie i pokój, i miłość niech się wam rozmnoży!"(w.2) oraz "oczekując miłosierdzia Pana naszego Jezusa Chrystusa ku żywotowi wiecznemu" (w.21), a więc tam, gdzie Duch Święty ogląda upadek chrześcijaństwa, gdzie wszystkie rzeczy w szybkim tempie zbliżają ku sądowi. Stąd wszyscy święci są upomnieni, aby sami siebie zachowali w miłości Bożej. A to znowu dotyczy naszego stanu i wskazuje, że jeżeli chrześcijańskie wyznanie zostało osłabione lub brak go, konieczna jest większa osobista zależność. Jeśli postępuję zwykle w tej zależności, będę posiadał światło i moje oczy będą coraz jaśniej widziały. Chrystus jest tym światłem, a gdy mamy z Nim do czynienia, zauważamy nawet drobne objawy złego.
Chodzenie w światłości wymaga ustawicznej łaski i zależności. Obyśmy naszą radość znaleźli w zależności, w świadomości, że jest ktoś, kto czuwa nad nami, kto stara się o nasze potrzeby i troszczy się o nas.
Co byśmy pomyśleli o stosunku dziecka do jego rodziców, gdyby ono powiedziało: Nie lubię mieć do czynienia z moim ojcem albo z moją matką? Nie byłyby to normalne uczucia dziecka. Jeśli podkreślasz swoją niezależność, wtedy twój stosunek jako dziecka do Ojca nie jest właściwy.
Zauważamy w rozdziale 3, iż nie chodzi tu o to, że my będziemy z Nim uwielbieni, lecz że Bóg będzie uwielbiony. Czytamy w wierszu 21: "Temu niech będzie chwała w Zgromadzeniu w Chrystusie Jezusie". Taki stan następuje, gdy Chrystus przez wiarę mieszka w naszych sercach. Tu znowu nie chodzi o zagadnienie stanowiska, które posiadamy w Chrystusie, lecz o zupełne błogosławieństwo, które On wnosi w praktycznym sensie w serce, jak jest powiedziane: „abyście napełnieni byli wszelką zupełnością Bożą”.
W przeciwieństwie do tego, w rozdziale 1 chodzi o to, że Bóg wszystko poddał Chrystusowi i dał Go jako Głowę nad Zgromadzeniem, które jest Ciałem Jego, pełnością Tego, Który wszystko we wszystkim napełnia (l,22-23). Dlatego pierwszy rozdział mówi także o mocy Bożej wobec nas wierzących według skuteczności "mocy siły jego", w której On działał w Chrystusie, wzbudziwszy Go od umarłych (w.19-20). Natomiast w rozdziale 3 apostoł mówi: "Lecz Temu, Który może nade wszystko uczynić daleko obficiej, niżeli prosimy albo myślimy, według onej mocy, która skuteczna jest w nas..." (w.20). Ta "moc, która skuteczna jest w nas", ma praktyczny cel, podczas gdy moc, która za nas w zmartwychwstaniu Chrystusa działała, wprowadziła nas z Nim w stanowisko wzbudzonych.
Jeśli moje serce rozumie, co jest powiedzianew Efezjan 3, wtedy posiada większą pewność, jest czujniejsze wobec samego siebie i trwa w pokornej zależności - jednym słowem: żyję z Bogiem, a nie bez Niego. Jestem doskonały i nie potrzebuję niczego - to jest moje stanowisko w Chrystusie; lecz jeśli chcę zażywać społeczności z Bogiem, potrzebuję Go każdego dnia i każdej chwili.
Jeśli myślę o moim stanowisku, wtedy mogę porównać się z człowiekiem, który posiada długi. Ktoś inny zapłacił za mnie i prócz tego dał mi pewien kapitał. A więc otrzymałem, co było mi tak konieczne i nie potrzebuję pod tym względem dawcy.
Nie muszę już czekać, że Bóg da mi to stanowisko, w którym znajduję się przed Nim, ale potrzebuję Go, aby pielęgnować z Nim społeczność. Jeszcze jedno pytanie: Czy chcesz być przed Bogiem w Chrystusie według stanowiska doskonałym i żyć bez Jego społeczności? Zapewne, dzieło Jego jest wykonane raz na zawsze,wszystkie twe grzechy są zgładzone. Chrystus nie może i nie musi drugi raz umrzeć. Twoje stanowisko jest tak doskonałe przed Bogiem, jak tylko mógł On je uczynić. Przez twoje obecne miejsce przed Nim Bóg jest uwielbiony. Jesteś przyobleczony najwspanialszą szatą; dla nas wszystko jest łaską; dla Boga chodziło o Jego własną chwałę.
Lecz czy jesteśmy jako martwe drzewo? Czy nie posiadamy żadnej społeczności z Nim? Jest więc koniecznością, by istniała społeczność, aby nasza radość była zupełna. Czy twa radość jest zupełna? Jak powinno to, co jest powiedziane przy końcu trzeciego rozdziału, u nas całkowicie się sprawdzić? Chrystus przez wiarę ma całkowicie mieszkać w naszych sercachy, by rzeczywistość Jego błogiej obecności mogła przejawiać się we wszelkim działamiu, co jest opisane we wierszach 18 i 19. Jakie bezgraniczne błogosławieństwa!
Jeśli uznaję moje stanowisko w Chrystusie, to jest dopiero początek chrześcijańskiego życia. Przyjmując zbawienie wszedłem do domu; jestem już w domu - mam więc poznawać to, co się tam znajduje i być ugruntowanym w całej prawdzie. Jeśli wierzący nie pozostanie w stanie, który odpowiada stanowisku, wtedy może popaść w złe rzeczy.
"Czuwajcie, stójcie mocno w wierze!" (l Kor. 16,13) - wzywa nas apostoł.
Wszystko, cokolwiek tu na ziemi czynimy, jest zawsze w zgodności ze stanem, w którym się chwilowo znajdujemy, lecz nie zawsze w zgodności z naszym stanowiskiem. Dla nas, jeśli zrozumieliśmy cośkolwiek z naszego stanowiska, istnieje niebezpieczeństwo przeoczenia naszego stanu. Odczuwamy niepokój, dopóki nie poznamy naszego stanowiska; pewna większa lub mniejsza zakonność jest w nas tak długo skuteczna, aż poznamy to stanowisko i zajmiemy je. Duszy, która uczy się poznawać, przybywa otuchy, jakby słońce wzeszło po ciemnej nocy.
Lecz jeśli taki chrześcijanin przestaje na tym, to z pewnością prędzej czy później nastąpi u niego reakcja. Już niejeden z wierzących cieszył się, gdy poznał wspaniałe stanowisko w Chrystusie przed Bogiem, ale jak prędko stracił tę radość, ponieważ nie był dość czujny, aby zachować stan odpowiadający temu stanowisku.
Stanowisko to pozostaje bez żadnego wysiłku z naszej strony, lecz zachowanie odpowiedniego stanu wymaga trwałej czujności, bezustannej modlitwy, niestrudzonego boju. Nasz stan musi nie tylko odpowiadać świętości Bożej, z którą mamy do czynienia, ale także czynić nas zdolnymi do dania odporu złu we właściwy sposób. A im częściej tak jest, tym bardziej jesteśmy zdolni postępować według mocy, która w nas działa.
Wymaga to niebieskiego smaku, aby zawsze się żywić "chlebem z nieba". Natura w takim pożywieniu nie może znaleźć smaku. Ona wciąż tęskni za Egiptem. Dlatego też ciało musi być trzymane w śmierci.
Z łaski otrzymaliśmy chwalebne stanowisko, a jako dzieci Boże jesteśmy powołani do dziedziczenia błogosławieństwa, dlatego sprawujmy się z godnością (l Piotra 3,9).
Stary i Nowy Testament daje pewien pogląd na stan wierzącego i jego stanowisko, które posiada w Chrystusie. Lud izraelski uczynił sobie cielca (2 Mojż. 32), podobnie też może upaść każdy chrześcijanin (1 Piotra 4,15). Wtenczas Mojżesz błagał Boga o łaskę dla swego ludu. Bóg odpowiedział w łasce i przyrzekł mu, że nie zniszczy ludu.Wtedy Mojżesz odważył się prosić Boga: "Teraz tedy, jeślim znalazł łaskę w oczach Twoich, ukaż mi drogę Twoją" (2 Mojżesza 33,13-18). Na to Bóg mu odpowiedział, że nie może ujrzeć Jego oblicza, ale okaże mu Swą łaskawość (w.19). Mojżesz stał w rozpadlinie skalnej (roz.33,22) przykryty dłonią Bożą dopóty, dopóki Bóg nie przeszedł. Widział Pana z tyłu i słyszał Jego Imię wołające. "I pochylił się Mojżesz spiesznie aż do ziemi i pokłonił się" (34,6).
Podobne, choć o wiele wspanialsze i piękniejsze, jest nasze stanowisko. Jesteśmy w Chrystusie ukryci, w tej wiecznej i żywej skale, podczas gdy Boża ręka Ojcowska przykrywa nas. Widzimy nie jak Mojżesz, tylko z tyłu, lecz oglądamy "z odkrytym obliczem chwałę Pańską" (2 Kor.3,18). Równocześnie chlubimy się nadzieją chwały Bożej jako Jego dzieci i dziedzice.
Pan Jezus jest odblaskiem chwały Bożej i wyrażeniem Jego istnienia, a gdy był na ziemi, to wierzący w Nim oglądali Jego chwałę, chwałę jako jednorodzonego Syna. Bywało, że w niskości objawiał Swą chwałę. Jakaż radość, gdy ujrzymy Go , jaki On jest, w promiennej chwale, w majestacie i w piękności!
Załączniki
sssbwdb.zip
Calosc w wersji txt
(26.34 KiB) Pobrany 236 razy


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony
Obrazek
cms|skr328|PL50950Wroclaw68
Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2
Awatar użytkownika
chrześcijanin
Posty: 3451
Rejestracja: 13 cze 2008, 20:24
wyznanie: nie chce podawać
Lokalizacja: okręgi niebiańskie Ef2:6
Gender: None specified
Kontaktowanie:

Postautor: chrześcijanin » 19 lip 2009, 19:34

Pięć głównych prawd
Długi czas pięć prawd Słowa Bożego było skrytych, jednak dzięki dobroci Bożej mniej więcej przed 150 laty znowu zostały odkryte. Podarował je nam Bóg i objawił wiernym mężom. Lecz tylko będąc posłusznymi Słowu, możemy z nich korzystać. Oto krótki przegląd tych prawd.
l. Prawda o jednym Ciele
Wierzący tworzą nie tylko rodzinę Bożą, o czym pisze Ap. Jan, lecz są także jednym Ciałem (wzór dający wyobrażenie najgłębszego połączenia), którego Pan jest uwielbioną Głową w niebie. Ta jedność została utworzona przez Ducha Świętego zesłanego z nieba. "Jedno jest Ciało i jeden Duch". Chrześcijanie nie potrzebują tej jedności tworzyć, lecz wystarczy zachować ją. Jednakże nie będzie zachowana, jeśli wierzący jednoczą się w jakiekolwiek chrześcijańskie wspólnoty, gdzie są wyznaczani przewodniczący, kaznodzieje, pełnomocnicy itd., którzy znajdują podporę w statutach lub innych przepisach organizacyjnych. Natomiast jedność jest zachowana wtedy, gdy wszystkie dzieci Boże, jak możliwe jest to ze względu na odległość, jako chrystianie, wierzący albo jako Pańscy, zgromadzają się jedynie do Niego, Głowy, Pana, jedynego Przewodniczącego i do Jego drogiego Słowa. Nie tworzą żadnej gminy, żadnego zgromadzenia, żadnego kościoła, żadnego przymierza lub jakiejkolwiek innej, chrześcijańskiej formy stowarzyszenia, lecz jedynie uznają utworzoną przez Niego "ekklesię", do której należą przez zapieczętowanie Ducha Świętego. Stanowczo stwierdzają, że wszyscy Jego własni stanowią jedno, serdecznie złączeni jako członki ciała, a oprócz przestrzeni nie ma rozdzielenia między chrześcijanami.
Nie zważając na otaczające wspólnoty, kościoły, wyznania, ludzkie organizacje (sekty), trzymają się mocno prawdy Słowa Bożego oraz chcą przedstawiać na każdym mięjscu to, co istnieje według myśli Bożej: jedność Ciała. Chociaż byłoby tylko dwoje lub troje, którzy tak czynią i utrzymują, wystarczy im świadomość, że Pan według Swej obietnicy jest wśród nich, gdy się zgromadzają jedynie do Jego dostojnego Imienia i że od Niego wyłącznie może popłynąć przeznaczone dla nich błogosławieństwo. Uznają z wdzięcznością dary, które On dał dla duchowego wzrostu i dojścia do doskonałości świętych, dla zbudowania Ciała Chrystusowego, aby nie byli już dziećmi miotanymi i unoszonymi każdym wiatrem nauki.
2. Prawda o osobistej obecności Ducha Świętego
W Starym Przymierzu wierzący znajdowali się również pod działaniem Ducha, jednak nie mieszkał On wśród nich. Dopiero, gdy zostało wykonane dzieło na krzyżu i Pan usiadł po prawicy Majestatu Bożego, mógł im być zesłany inny rzecznik, Duch Prawdy, co się stało w Zielone Świątki. On ochrzcił tych, którzy wierzyli w Chrystusa, do jednego Ciała, Ciała Chrystusa, i mieszka w poszczególnym wierzącym (l Kor.6,19), jak też we wszystkich razem (l Kor. 3, 16); oni są Domem Bożym. Schodzą się razem jako Zgromadzenie, tzn.do Imienia Jezusa, podlegają wyłącznemu kierownictwu Ducha Świętego. "On Mnie uwielbi, bo z Mego weźmie i wam oznajmi" (Jana 16, 14). Posługuje się, kim chce i kieruje spojrzeniem i sercami na Chrystusa, na którym spoczywa także z upodobaniem oko Ojca. Jeśli podczas zejścia dzieci Bożych jakiś człowiek zajmuje kierownicze stanowisko, wtedy Duch, a więc sam Pan, jest usunięty na bok, a Jego działanie są utrudnione, aczkolwiek Bóg w Swym zmiłowaniu zawsze daje błogosławieństwo przez Swe Słowo.
3. Prawda o uwielbieniu i o wieczerzy Pańskiej
Pierwsi chrześcijanie trwali w nauce apostolskiej (dzisiaj oznacza to naukę Słowa, stanowiącą podstawę dla trojakiego zejścia się) i w społeczności, w łamaniu chleba i w modlitwach. Najdostojniejszym zejściem się wierzących jest bezsprzecznie łamanie chleba. Ono przypomina nam, że Syn Boży stał się człowiekiem i jako taki oddał siebie na śmierć. Chleb i kielich, widzialne znaki, zwiastują, że śmierć "Pana całej ziemi" faktycznie się wydarzyła i że grzesznicy są uwolnieni od śmierci i jako Jego chwalcy mogą wejśćw obecność świętego, doskonałego i uwielbionego Boga. Napisano: "Ojciec szuka takich, którzy by go chwalili" (Jana 4, 23), lecz "którzy go chwalą, powinni go chwalić w Duchu i w prawdzie" (w.24). Pan Sam jest w ich pośrodku i podaje Swoim ton chwały dla Boga: "W pośrodku Zgromadzenia śpiewać ci będę" (Heb.2,12). Syn kieruje serca na wielkość, chwałę i miłość Ojcowską, a Ojciec - na posłuszeństwo i dzieło Syna na Golgocie, przez co został uwielbiony, oraz zgubionych jako umiłowane dzieci przyprowadził do serca Ojcowskiego. Jak mógłby nawet najbardziej udarowany wierzący zajmować to święte miejsce! Odwracałby tylko spojrzenie od Ojca i Syna, a także zakłócał uwielbienie skierowane na Syna. Ten jeden chleb przedstawia, że odkupieni tworzą jedno, to znaczy Jego Ciało. Ten chleb poświadcza, że rozdzielenie uczynione przez ludzi właśnie tu przy Stole Pańskim, znajduje się w zdecydowanym przeciwieństwie wobec Bożych wymagań.
4. Czystość i karność
Kto w życiu zażywa przywileju posiadania Społeczności przy stole ze znacznymi i szlachetnymi, ten jest zobowiązany, by swe życie, całe zachowanie, podporządkować czci i godności uczestników, lecz przede wszystkim panu domu. W wyższym stopniu dotyczy to chrześcijanina, który uczestniczy przy Stole Pańskim. Jest to Jego Stół, łączy się z nim Jego dostojne, majestatyczne Imię. On jest Panem panów, Któremu Bóg dał Imię, będące nad wszelkim imieniem. Dlatego: "Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije" (1 Kor.11,28). Jego wybrani przejawiają prawdziwą społeczność przy Jego Stole, gdyż wyrażenie "Stół Pański" jest używane tylko tam, gdzie podkreśla się, w jakiej społeczności przebywamy przy łamaniu chleba i piciu z kielicha. Jedynie godzien chwały jest Baranek, Pan Sam. Tej dostojności mają odpowiadać Jego wybrani, a nie godzi się w połączeniu ze złem jeść i pić.
"Czy nie wiecie, że odrobina kwasu (zła) cały zaczyn zakwasza? Usuńcie stary kwas. Usuńcie tego, kt.óry jest zły, spośród siebie" (1 Kor. 5,6.7.13)" Stosując to pouczenie, Zgromadzenie dowodzi, że w tej sprawie zachowuje czystość. Jeżeli wymagana karność nie jest spełniona, wtedy Pan musi sądem rozstrzygnąć. Jak smutne, jeśli dzisiaj w niejednych chrześcijańskich kręgach zagadnienie karności pozostaje całkowicie nietknięte. Wszyscy uczestnicy wieczerzy Pańskiej są współwinni za to zło i ściągają na siebie sąd.
5. Prawda o przyjściu Pana, o zachwyceniu
Ta prawda, dzięki Panu, jest obecnie znana w dalszych chrześcijańskich kołach. Jednakże, ogólnie biorąc, chrześcijanie żyją za mało w tym kosztownym oczekiwaniu, dlatego nastąpiła pewna powierzchowność i dalszy upadek. Przed 150 laty, gdy Pan wiernym braciom podarował tę prawdę na nowo, pozostała ona żywa w ich sercach i znalazła odbicie w ich całym życiu.
Zauważono także różnice między Jego przyjściem w celu wzięcia Oblubienicy a Jego przyjściem na sąd, między pierwszym a ostatnim zmartwychwstaniem. Oprócz szeregu innych prawd pojęcia o Domu Ojcowskim, królestwie oraz o wiecznym stanie zostały oznajmione i odróżnione. Ale pamiętajmy, że prawdy te zachowamy, jeżeli będziemy posłuszni Słowu Bożemu.

Kościół, czyli Zgromadzenie
Słowo ek-klesia (w przekładzie prawie zawsze jest tłumaczone jako "Kościół") było pierwotnie słowem pogańskim i oznaczało porządne Zgromadzenie w wolnym mieście greckim wszystkich, którzy posiadali obywatelstwo, w celu obradowania nad sprawami publiczymi.
Gdy Paweł powołał się na to, że jest "Rzymianinem", miał na myśli obywatelstwo. Aczkolwiek był Żydem i obywatelem Tarsu, był także rzymskim obywatelem i miał prawo uczestniczyć w każdym zgromadzeniu (ek-klesii) rzymskich obywateli; dawało mu oho także jeszcze inne przywileje. Jak nam wiadomo, Piotr i Jan nie posiadali takiego obywatelstwa, a wódz rzymskich żołnierzy w Jerozolimie powiedział Pawłowi, że on nabył je za "wielką sumę". Ale Paweł mógł mu odpowiedzieć: "A jam się Rzymianinem urodził" (Dz.Ap. 22,28). Posiadanie takiego prawa było bardzo wielkim przywilejem.
Gdy Stary Testament był tłumaczony z hebrajskiego na język grecki, zostało użyte słowo ek-klesia.


Wierz w Pana Jezusa Chrystusa a będziesz zbawiony

Obrazek

cms|skr328|PL50950Wroclaw68

Zapraszam 11-14 luty na wykłady Maxa Billetera na Śląsku LINK: http://skroc.pl/3fb2

Wróć do „Czytelnia ”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości