Trochę zajmuje przebrnięcie przez tą wrzawę. Czternaście stron... W większości prywatne wycieczki, idiotyczne argumenty, plucie na siebie wzajem i brak szacunku dla poglądów drugiej osoby. W skrócie- czysty, niczym nie skażony fundamentalizm, z obu stron
To pewno dlatego KAAN tak dobrze się czuje w tej dyskusji
No ale dobra, dość żartów i złośliwości z mojej strony, moi Panie i Panowie, pora na konkrety
Już po lekturze kilku stron rzuciło mi się w oczy coś, na co chciałbym zwrócić Waszą uwagę.
Wszyscy popełniacie jeden podstawowy błąd, stąd też wyciągacie później błędne wnioski. Błąd logiczny w założeniu skutkuje błędami w jakiejkolwiek późniejszej analizie, stąd też rzucacie się jak ryby w matni i przerzucacie wzajemnymi oskarżeniami, jak nie przymierzając biblijni faryzeusze
Tak, wszyscy. Może poza użyszkodnikiem Hubcio92, któremu widać coś świta, lecz nie potrafi tego zgrabnie przedstawić.
Błąd polega na tym, że traktujecie naukę jak dziwkę. Skąd takie smutne i ostre porównanie? Ano stąd, że wszyscy, biorąc pewno przykład z części naukowców (ja nazwałbym ich pseudo-naukowcami), staracie się dopasować fakty, metodologię i wyniki badań, do oczekiwanych wyników. Zakładacie twierdzenie, a później wyszukujecie wybiórczo fakty, mogące je potwierdzić, bezkrytycznie i w całości odrzucając wszystko, co budzi jakiekolwiek wątpliwości. To z pewnością nie jest Nauka. To manipulacja. Często wynikająca z pragnienia szybkiego i prostego wytłumaczenia otaczającej rzeczywistości, z braku pokory wobec świata i dystansu do własnych ograniczeń, chęci dopasowania rzeczywistości do własnych wyobrażeń. Dlatego traktujecie Naukę jak dziwkę. Wykorzystując jej efekty w zakresie, w jakim Wam pasuje, reszta jest według Was nie warta splunięcia.
Nauka jest otwarta, rzeczy, które nie zostały absolutnie potwierdzone podług dającej się powtórzyć metody, nie są póki co wyjaśnione, co nie oznacza automatycznie, że nie istnieją! Jeśli zakładamy takie dowody, to powinny być one empirycznie sprawdzalne, głównie poprzez przeprowadzenie eksperymentów w danej dziedzinie, a te eksperymenty powinny dawać jednoznaczny efekt. To są moi państwo dowody naukowe. Cała reszta, pochopne wnioski, jednostkowe przykłady, częstokroć wyrwane z kontekstu, tzw "świadectwa nawróconych", przepowiednie proroków, etc. nie mają nic wspólnego z nauką. Mogą być jednak (i wg mnie powinny) przyczynkiem do zastanowienia. Punktem wyjścia do dalszych badań, ale z pewnością nie ich efektem.
Przypomnę tylko- w bardzo wielkim skrócie, dosłownie w kilku słowach- genezę ewolucjonizmu, jak i kreacjonizmu.
Ewolucjonizm jako odrębna gałąź nauki narodził się w chwili, gdy część naukowców zaczęła dostrzegać w przyrodzie cechy wspólne i łączyć je w ciąg przyczynowo- skutkowy. W większości przypadków ten tok myślenia znalazł odzwierciedlenie w rzetelnie prowadzonych badaniach naukowych.
Natomiast kreacjonizm uchwycił się pozostałego promila, zdarzeń niewyjaśnionych i budzących nadal konsternację naukowców tłumacząc, że jeśli choć 1% zdarzeń nie został poparty naukowo, to znaczy, że całość założeń wali się jak domek z kart, świat stworzył bóg ot tak, a że w większości wypadków twierdzenia adwersarzy znalazły naukowe potwierdzenia, to już taki psikus bozi, bądź celowe działanie "szatana", chcącego wodzić owieczki na pokuszenie
Kurczowe, fanatyczne uczepienie się zarówno jednej, jak i drugiej idei nie ma już nic wspólnego z nauką, ta bowiem powinna wyjaśniać, dążyć do odkrywania, zamiast zjadania własnego ogona, co ma miejsce w wielu przypadkach, gdzie po prostu badania naukowe jak dotąd nie przyniosły efektów, a konsternacja i własna duma nie pozwala na przyznanie się do błędu. Także strach przed kompromitacją pozostałych dokonań odgrywa tu niebagatelną rolę.
Nie oznacza to oczywiście, jak by chcieli konserwatywni kreacjoniści, że należy powrócić do czasów tabu, ślepej wiary i żałosnego skądinąd traktowania zapisków i podań sprzed wielu, wielu lat jako tzw "prawd objawionych". Nauka nie może wykluczać zarówno teorii przypadkowości, jak i inteligentnego projektu. Winna bezstronnie weryfikować twierdzenia obu stron. Nie może stanowić oręża do walki z religią, jako ostoją duchowości, jednakże siłą rzeczy stanowi młot na zabobon i prymitywną, nie mającą odzwierciedlenia w faktach wizję (wszech)światów.
Błędów, jakie opisałem powyżej nie ustrzegli się nawet najbardziej znani i częstokroć błyskotliwi. Jako przykład podam osobę, którą na pewno wszyscy znacie: Erich von Daniken. Człowiek o otwartym umyśle, który w pewnym momencie zasklepił się we własnej wizji i zamiast dążyć do obiektywnych wyjaśnień, rozpoczął krucjatę na rzecz poszukiwania dowodów potwierdzających własną teorię, nie bacząc na nic innego. W efekcie, dla garstki stał się wizjonerem i guru, dla całej reszty- obiektem drwin. Smutne. Zaprzepaścił szansę, stając się przestrogą. Większość jego wywodów została zmiażdżona przez wszystkie strony, reprezentujące (tak jak i on!) inne, w domyśle jedynie słuszne koncepcje. W nawale krzyku i szydzenia, celowo zdyskredytowano wszystko, co zaprezentował. Co chyba najważniejsze, jego adwersarzom udało się dokonać niemożliwego- wyśmiać nie tylko jego próby odpowiedzi, efekty dociekań, ale też stworzyć atmosferę, w których zadane przez niego bardzo ważne pytania zaczęły być traktowane jak nie przymierzając, głośne pierdnięcie w dystyngowanym towarzystwie
Ja mam dla Was inną propozycję: Spróbujcie przez chwilę popatrzeć na świat moimi oczami. Nie zakładając z góry odpowiedzi, nie ważne, czy wpojonej przez święte pisma, czy też jednostkowe badania naukowe. Popatrzcie szerzej, nie zamykając się w skorupie. Analizujcie i kładźcie na szale wagi zarówno to, co świadczy za jedą, jak i za drugą stronę. Jeśli jesteście zdolni do takiego myślenia, to już samo to stanowi nie lada postęp. To wyrwanie się z pułapki fundamentalizmu i fanatycznego myślenia.
Nauka nie jest doskonała, gdyby tak było, już wszystko zostałoby odkryte i dowiedzione. Zaś poruszając się w obrębie podań i legend, stanowiących podstawy doktryn religijnych należy zachować nie mniejszą czujność, starając się odsiać w miarę dokładnie to, co metaforą od tego, co jest mglistym i na przestrzeni czasu przekłamanym, ale jednak świadectwem rzeczywistych wydarzeń.
Jeśli jesteście na to gotowi, to mam po jednym przykładzie do przemyślenia (była już tu o nich poniekąd mowa) i po dwa proste pytania do nich (resztę najwyżej zadajcie sobie sami, jak Wam się to spodoba):
Zagadnienie 1: Biblijny potop.
W skrócie: cały świat pogrążył się pod wodą - rzecz przyjmowana przez zwolenników kreacjonizmu jak reszta "na wiarę", podpierana "świętymi pismami", przez zwolenników ewolucji i tzw. "nauki" twierdzenie bezsensowne, poparte obliczeniami wysokości gór, ilości wody na naszej planecie, itp.
Pytania:
- Skąd się biorą przekazy, odnotowywane przez różne kultury z całego świata, nie mające ze sobą absolutnie żadnych możliwości kontaktu, ba- nie mające wzajem pojęcia o własnym istnieniu?
- Jak wyglądało ówczesne wyobrażenie o świecie, jego kształcie, rozmiarze, pozycji w kosmosie, precyzując: czym był ich świat, jakie mieli o nim pojęcie? Czy nie ograniczał się przypadkiem do jednego regionu, w którym rzeczywiście mogło dojść do kataklizmu? Jakimi słowy mogli to przekazać potomności?
Zagadnienie 2: Świat ma 6tys lat, a nie wiele milionów.
W skrócie: nadnaturalna siła sprawcza, którą należy wielbić, stworzyła absolutnie kompletne uniwersum, szast-prast w sześć dni (kreacjonizm); świat powstawał na zasadzie ewolucji wg metody doboru naturalnego (silniejszy zjada słabszego), gdzie poprzez niczym nie kontrolowane zdarzenia powstały znane nam gatunki roślin i zwierząt, w tym człowiek.
Pytania:
- Skąd w pustym kosmosie (nie ma absolutnie żadnych dowodów naukowych potwierdzających istnienie życia poza naszą planetą) taka eksplozja witalności na jednej planecie, objawiająca się w miliardach gatunków? Dlaczego częstokroć ginęły gatunki największe i najsilniejsze, a przetrwały nie tylko małe i bezbronne, ale i kalekie?
- Oblicz odległość Ziemi od dowolnej gwiazdy widocznej gołym okiem (oprócz słońca), a następnie, korzystając ze wzoru na prędkość światła rozchodzącego się w próżni (możesz skorzystać np z tych danych
http://www.iwiedza.net/wiedza/067.html ) oblicz, po jakim czasie światło tej gwiazdy dociera na Ziemię. Następnie przelicz, jak dawno zostało wyemitowane światło tej gwiazdy, widocznej z Ziemi jakieś 5 tys lat temu, ewentualnie dowiedź, stosując metodologię naukową, że wtedy (ok 5tys lat temu) nie było z Ziemi widać tych samych gwiazd co teraz.
Enjoy yourself
Niech Jutrzenka Wenus świeci nad Tobą
Jeśli doszedłeś do wniosku, że rację miał Sokrates, mówiąc "Oida ouden eidos", to gratuluję pierwszego kroku na ścieżce oświecenia